- DartsPL
Awanse rozstawionych z wyjątkiem van Gerwena
Drugiego dnia World Series of Darts Finals swoje mecze wygrywali zawodnicy rozstawieni - z wyjątkiem Michaela van Gerwena, który uległ Glenowi Durrantowi. Z turnieju pożegnał się także Krzysiek Ratajski. Lepszy od niego okazał się Michael Smith.
Durrant znów nad van Gerwenem
W ciągu ostatnich czterech miesięcy obaj panowie mierzyli się ze sobą pięć razy. Tylko raz górą był Holender. W ich pojedynku czuć atmosferę napięcia. Obaj mają sobie coś do udowodnienia. MvG marzy się udowodnienie całemu światu, że to on jest najlepszym darterem świata, ponieważ ostatnio coraz więcej osób jest skłonnych polemizować z tą tezą. Durrant z kolei, obok Wrighta, składa najgłośniejszy akces do zrzucenia Gerwena z piedestału. Wejście Glena do TOP10 to oczywista oczywistość, a nawet pierwsza trójka rankingu PDC wydaje się być kwestią czasu. W Salzburgu podczas World Series of Darts Finals wspomniani zawodnicy spotkali się po raz szósty. Od samego początku byli bardzo skoncentrowani na utrzymywaniu swoich legów. Przy czym drugi zawodnik wywierał presję na pierwszym. Żaden z nich chcąc wygrać partię, którą rozpoczynał, nie miał marginesu błędu, ponieważ rywal czekał tuż za jego plecami. Taki scenariusz utrzymywał się do dziewiątego lega. Do tego czasu obaj mieli szansę przełamania, gdy próbowali rozliczać bardzo wysokie checkouty (Durrant 132, van Gerwen 132 i 164), ale za każdym razem brakowało celnej ostatniej lotki. Obraz gry zmienił się w dziewiątym legu. Światowa jedynka spudłowała podwójną 16 próbując skończyć ze 110. Anglik dopuszczony do tarczy wyzerował z 68 i doprowadził do pierwszego w meczu przełamania. Chwilę później Holender nie wykorzystał szansy na odłamanie (pudło na D20) i ostatecznie Durrant zwyciężył 6:4. Pomimo tego że w meczu widzieliśmy tylko jednego maksa, to spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Obaj wykręcili średnią powyżej 102pkt, a najgorszym legiem był ten pierwszy, który został zakończony w osiemnastej lotce. W 2020 Duzza wyrzucił MvG z World Series, World Matchplay oraz Premier League. Nie chcę tutaj stawiać mocnych tez, jednak MightyMike musi w przyszłości naprawdę wejść na wyżyny swoich możliwości, by być w stanie w końcu zrewanżować się Anglikowi.
Po raz kolejny stanęło na Smithie
Krzysiek Ratajski dopiero zbiera doświadczenie na najważniejszych imprezach w darterskim kalendarzu, dlatego nie ma żadnego sensu nakładać na niego żadnej presji. Jednak wobec niezłej postawy w Autumn Series i troszkę słabszej dyspozycji Smitha, gdzieś z tyłu głowy pojawiała się nadzieja, że Rataj zrewanżuje się za porażkę w World Matchplay. Polak spotkanie zaczął bardzo skoncentrowany. Starannie budował swoją przewagę już w pierwszym legu. BullyBoy jest jednak zawodnikiem, który usypia kiepskim fragmentem gry, by za chwilę zaserwować darterskie show. Próbkę swoich umiejętności pokazał już w pierwszej partii, kiedy czekaliśmy na celną D18 w wykonaniu Krzyśka, Anglik niespodziewanie prawie rozliczył 170. Gdyby Smithowi rzadziej zdarzały się dołki formy jestem przekonany, że wymienialibyśmy go wśród faworytów do zwycięstwa w każdym turnieju. W trzecim legu Krzysiek spudłował D16, co wykorzystał rywal i przełamał Polaka, wychodząc na prowadzenie 2:1. Na szczęście nasz reprezentant zareagował w najlepszy możliwy sposób i szybko odzyskał straconą partię. Przy 186 ustrzelił 170 i w następnym podejściu do tarczy wyrównał spotkanie podwójną 8. Na przerwę schodził prowadząc 3:2. Największą szansę na dobranie się do skóry Anglikowi Ratajski miał w ósmym legu. BullyBoy miał słabszy moment i problem z T20. Krzyśkowi niestety nie udało się wypracować bezpiecznej przewagi i przełamać rywala. Ta sztuka niestety powiodła się Smithowi chwilę później. Dziewiątą partię ustawił sobie szybkim maksem i nie dopuścił Polaka do głosu zerując z 40 i zyskując przewagę w meczu. W następnym legu znów rzucona 180-tka ułatwiła sprawę światowej czwórce, która skończyła mecz ulubioną D20 – 6:4. Z perspektywy całego starcia Ratajski nie wypadł źle. Obaj darterzy zanotowali średnią powyżej 95. Różnicę zrobiły końcowe fazy partii. Smith bardzo szybko z okolic 180-200 jest w stanie ułożyć sobie wygodną liczbę do skończenia. Niemniej jednak BullyBoy był jeszcze bardziej w zasięgu Ratajskiego niż podczas World Matchplay. Pozostało nam uzbroić się w cierpliwość, ponieważ obserwując progres w grze Polaka, kolejne wygrane z największymi to po prostu kwestia czasu.
Zwycięstwa faworytów
Format World Series dopuszcza do rozgrywek reprezentantów z kilku „egzotycznych” jak na dart nacji. Przy czym nie wolno tutaj bagatelizować tych zawodników, ponieważ zawodnicy ze strefy Oceanii prezentują się coraz lepiej, a Seigo Asada z Japonii zapewniał w wywiadzie na łamach DartsPL, że sukcesy Azjatów w PDC nadejdą niebawem. O potencjale Harrisa czy Hety przekonali się w piątek Chsinall i White. W drugiej rundzie ze świetnej strony zaprezentował się Daryl Gurney. Jak podał Wayne Mardle SuperChin miał w swoim meczu tylko trzy podejścia do tarczy, w których nie ustrzelił potrójnej! Efekt? Pokonanie 6:2 Harrisa. Jak rozgrywać mecz ze słabszym rywalem książkowo pokazał Nathan Aspinall. Anglik już na początku meczu wybił Labanauskasowi wszystkie argumenty z rąk. W drugim legu przełamał go ze 142 (T17, T17 i D20) i nie dał cienia szans na końcowy sukces. Efekt? Zwycięstwo 6:1. Van der Voort po rozbiciu Cullena 6:0 w pierwszej rundzie, na pewno liczył na podobne pasmo sukcesów co w trakcie World Matchplay. W dalszej fazie los skrzyżował jego drogi z Gerwynem Pricem. Iceman zagrał bardzo dobre spotkanie i także jak poprzednicy szybko przełamał swojego rywala, którego nie dopuścił do głosu przy swoich partiach. Efekt? Triumf 6:3. Steve’owi Beatonowi zdecydowanie bliżej do darterskiej emerytury niż szczytu formy, jednak wczorajsza porażka z Crossem jest powodem do wstydu. Przez cały mecz tylko cztery razy miał okazję rzucić do podwójnej. Efekt? Kompromitacja 0:6. Gdyby ktoś zapytał mnie, który zawodnik wyraźnie zmienił styl gry po lockdownie to wskażę Petera Wrighta. Snakebite rzuca szybciej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Z perspektywy widowiska to bardzo dobra informacja, ponieważ tacy zawodnicy są po prostu przyjemniejsi dla oka. W drugiej rundzie Szkot zaprezentował się bardzo solidnie przeciwko Hecie. Efekt? Awans – 6:3. W ćwierćfinale zameldował się także James Wade, który był równiejszy od Jeffa Smitha. Choć The Silencer miał zrywy w postawi wysokich checkoutów (123, 111), to jednak doświadczenie The Machine’a na dużej scenie wystarczyło. Efekt? Zwycięstwo 6:3.
Wyniki 1/8 finału:
James Wade (97,04) 6:3 Jeff Smith (88,04)
Nathan Aspinall (101,1) 6:1 Darius Labanauskas (84,09)
Daryl Gurney (102,36) 6:2 Cody Harris (88,09)
Gerwyn Price (101,46) 6:3 Vincent van der Voort (88,49)
Rob Cross (90,18) 6:0 Steve Beaton (75,97)
Peter Wright (101,49) 6:3 Damon Heta (94,13)
Glen Durrant (102,5) 6:4 Michael van Gerwen (102)
Michael Smith (95,37) 6:4 Krzysztof Ratajski (95,71)
Ćwierćfinały (sesja popołudniowa):
12:50 Peter Wright v Daryl Gurney
13:40 Gerwyn Price v Nathan Aspinall
14:30 Glen Durrant v James Wade
15:20 Michael Smith v Rob Cross
Półfinały i finał (sesja wieczorna – start około 19:30 czasu polskiego):
Durrant/Wade v Smith/Cross
Wright/Gurney v Price/Aspinall
Autor: Tomasz Brodko