- DartsPL
Czy Peter Wright jest darterem spełnionym?
Jeśli obok swojego nazwiska możesz sobie napisać „Mistrz Świata” to postępy twojej kariery są spełnieniem marzeń. Jednak Peter Wright od zdobycia tego tytułu zaczął z darta mieć przede wszystkim frajdę i nie zawsze szło to w parze z wynikami sportowymi.
Niech Peter Wright będzie motywacją dla wszystkich, którzy uważają, że na darta marnują swój czas. Wszedł do PDC w wieku 34 lat, a mając 50 sięgnął po tytuł Mistrza Świata. Nie twierdzę, że każdy z nas zagra w PDC, ale mam na myśli to, że najlepszy okres naszych poczynań może się zdarzyć później niż zakładamy.
To miała być dominacja
Nie licząc drużynowego World Cup of Darts Wright w swojej karierze sięgnął po cztery turnieje telewizyjne. Pierwszym był UK Open 2017. Następnie w 2020 Mistrzostwo Świata PDC. Wówczas w Alexandra Palace Szkot zagrał bardzo dojrzale. Był opanowany i pewny siebie. Gdy w półfinale rozprawił się z prowokującym Pricem, van Gerwen miał zabrać mu jakiekolwiek nadzieje na mistrzowski tytuł. Jednak Snakebite w wielkim finale zaprezentował perfekcyjnie. Średnia 102 i 53% skuteczności przy 24 trafionych double’ach robiły wrażenie. W efekcie zwycięstwo 7:3. Szaleństwo, istne szaleństwo. Gdy miesiąc później wznosił w górę puchar za Mastersa, wielu uważało, że to będzie rok Petera Wrighta. Eksperci byli zgodni: To on przełamie hegemonię van Gerwena. To kwestia czasu. Jeszcze w lutym dostaliśmy powtórkę finału MŚ w pierwszej kolejce Premier League. Wprawdzie Szkot przegrał z MvG, lecz to spotkanie było darterską poezją i zostało wybrane przez nas do TOP10 meczów 2020 roku.
Następnie Snakebite po serii niezłych turniejów podłogowych powoli zaczął obniżać loty. Usprawiedliwieniem może być oczywiście szalejąca pandemia i kilkumiesięczne zawieszenie rozgrywek. Podczas lockdownu Wright opowiadał, że dużo czasu poświęcał na postawienie szklarni w ogrodzie, ale nie zapominał o treningach. Te prowadził wspólne z Dimitrim van den Berghiem. Po czasie okazało się, że to chyba Belgowi przekazał swoje specjalne moce. Dimi był odkryciem drugiej części sezonu, a Wright rzadko grał tak dobrze jak przed pandemią. World Matchplay zakończył na drugiej rundzie. W Premier League pomimo kilku porażek udało mu się zając w tabeli drugą lokatę, ale odpadł w półfinale z Aspinallem. World Grand Prix i World Series nie miały większej historii. W Grand Slamie nie udało mu się wyjść z grupy (przegrał z Petersenem i van Duijvenbode). Próbkę swoich możliwości w końcu pokazał na Mistrzostwach Europy, które absolutnie zdominował (czwarty TV tytuł). Nieźle zaprezentował się na finałach Players Championship, do których podchodził jak lider Pro Tour. Tam odpadł dopiero w półfinale z Mervynem Kingiem. Miesiąc po tej porażce Snakebite już wyjeżdżał z Alexandra Palace. Jego przygoda na Mistrzostwach Świata zakończyła się wtopą i przegraną z Clemensem w Last32.

Jednym z większych sukcesów Wrighta w poprzednim sezonie było zwycięstwo w Mistrzostwach Europy. W finale pokonał 11:4 Jamesa Wade'a.
Kluczowy aspekt mentalny
W żadnym miejscu tego tekstu nie chcę powiedzieć, że Wright miał nieudany sezon 2020. Tytuł Masters, Mistrzostwo Europy, Drugie miejsce w tabeli Premier League czy wygranie Pro Tour Order of Merit mówią same za siebie. Chodzi o to, że Szkot nie zagrał na miarę oczekiwań jakie stawiano na początku 2020 roku. Wydaje się, że szansę na wspięcie się na szczyt Order of Merit miał jeszcze większe, dlatego że van Gerwen nie przeżywał najlepszego okresu. Z drugiej strony Wright był zawsze solidnym graczem w PDC, ale nie na tyle dobrym by zakładać, że zdobędzie tytuł najlepszego dartera globu, a później jeszcze zdetronizuje Gerwena. Szkot ma w sobie raczej więcej z introwertyka. Po nieudanych rzutach często powie sobie kilka gorzkich słów pod nosem, ale (nie licząc walk-onów) jest raczej spokojnym graczem. Także momenty sukcesów nie są przez niego nadzwyczajnie celebrowane. Problem może polegać na tym, że po triumfie w Alexandra Palace Wright sprawiał wrażenie, że do wielu turniejów podchodził z nastawieniem „Fajnie byłoby wygrać, ale ja nic nie muszę”. Jasne jest, że w wielu przypadkach lepiej z siebie ściągać presję, niż ją nakładać. Mimo to nie potrafię sobie wyobrazić Price’a czy MvG jadących na turniej, po to by się dobrze bawić. Ci najlepsi zawsze muszą liczyć na zwycięstwo i nie dawać sobie taryf ulgowych. Wright czy wygrywał, czy przegrywał wielokrotnie kończył mecz z uśmiechem na ustach i serdecznie gratulował rywalowi. Podobnie do tego podchodzi Gary Anderson. Być może to kwestia charakteru, a może obaj panowie po prostu wydają się być sportowcami spełnionymi i obecnie czerpią wielką radość z gry. Patrząc na ich gablotę z pucharami ciężko się dziwić, lecz z drugiej strony odrobina sportowej złości by nie zaszkodziła.
Czym tu rzucać?
Rok 2020 był też dla Wrighta przewrotny w kwestii sprzętu. Szkot miał spory problem z doborem lotek. Głośnym echem odbił się jego mecz przeciwko Petersenowi na Grand Slamie, gdy między legami Peter zmienił lotki. Samą sprawę skomentował African Warrior, który powiedział, że bez przerwy zmieniając sprzęt będziesz spalony. Snakebite spróbował kilku kombinacji w 2020, ale ciężko powiedzieć czy znalazł odpowiedni set. Mówią, że od przybytku głowa nie boli, ale kolekcja jaką pokazał dziennikarzom PDC, gdy odwiedzili jego miejsce treningów, zrobiła wrażenie. W każdym razie 2021 także zaczął od eksperymentów, ponieważ jego lotki z Super Series1 zadziwiły wielu kibiców.
