top of page
  • DartsPL

Nieudane obrony tytułu

Wygrana w dużym turnieju to coś, o czym marzy każdy darter. Dużo większym wyzwaniem jest jednak regularne powtarzanie sukcesów. Czasami presja jaka wiąże się z obroną tytułu, w najważniejszych darterskich imprezach, plącze nogi nawet największym zawodnikom… Zwycięstwo w turnieju to wielka rzecz dla każdego zawodnika. Co dopiero powiedzieć o triumfie w najbardziej prestiżowych turniejach w tourze. Taki sukces wiąże się ze sporym zastrzykiem gotówki i skokiem w rankingu, ale także z ogromnym prestiżem. Często dużo trudniejsze jest jednak udowadnianie swojej wyższości rok w rok. Presja związana z bronieniem tytułu często dotyka nawet największych tego sportu. Czasami zdarza się, że triumfatorzy z poprzedniej edycji turnieju żegnają się z szansami na ponowne zwycięstwo bardzo szybko. John Part – Mistrzostwa Świata 2004 i 2009 John Part jest niewątpliwie największa postacią kanadyjskiego darta. To właśnie od niego inspirację do gry czerpali grający obecnie Jeff Smith, czy młodziutki Dawson Murshell, który swego czasu był jedną ze wschodzących gwiazd północnoamerykańskiej strefy. Part dwukrotnie sięgał po tytuł mistrzowski PDC, a przez pewien czas był nawet liderem rankingu PDC. Wszyscy kibice pamiętają go także z efektownego walk-onu w rytm marszu imperialnego ze Star Warsów. Co ciekawe Darth Marple dwukrotnie w bardzo słabym stylu bronił tytułu mistrzowskiego. Kanadyjczyk po raz pierwszy w czempionacie wygrywał w 2003 roku, po fenomenalnym finale przeciwko Philowi Taylorowi. Part wygrał 7-6 w decydującym 13 secie i został pierwszym w historii zawodnikiem spoza Anglii, który wygrał Mistrzostwa Świata PDC. Do mistrzostw w 2004 roku przystępował jako obrońca tytułu i dwójka światowego rankingu. Jego przygoda z turniejem zakończyła się już na 3 rundzie (pierwszej, w której do gry weszli zawodnicy rozstawieni), po porażce z Markiem Dudbridgem. Rywalizacja rozegrana została na pełnym dystansie. Anglik rozstrzygnął mecz na swoja korzyść w 7 secie, który rozgrywany był na przewagi! Ostatecznie dwa celne trafienia w topa dały mu zwycięstwo 5-3 w secie i w całym meczu. Wielka niespodzianka stała się faktem – po raz pierwszy w historii mistrz świata tak szybko pożegnał się z turniejem. Part powtórzył swoje niechlubne osiągnięcie w 2009 roku. Kanadyjczyk rok wcześniej zaskoczył wszystkich i jako turniejowa 11 sięgnął po końcowy triumf po 5-letniej przerwie. W kolejnej edycji Mistrzostw Part ponownie zagościł na stałe w czołówce rankingu i do turnieju w Alexandra Palace przystępował jako 4 zawodnik świata. Niestety obrona tytułu w wykonaniu Kanadyjczyka ponownie zakończyła się słabo. Darth Marple odpadł z turnieju w pierwszej rundzie. Jego pogromcą był mało znany Amerykanin Bill Davis. Obrońcy mistrzowskiego tytułu nie udało się ugrać nawet jednego seta (!) i po raz kolejny był częścią wielkiej niespodzianki. Jego rywal również nie podbił wtedy turnieju i z imprezą pożegnał się już w kolejnej rundzie po porażce z Walijczykiem Barriem Batesem. Matchplayowe rozczarowania W niedawno zakończonym turnieju World Matchplay również byliśmy świadkami przedwczesnej porażki obrońcy tytułu. Rob Cross mógł pakować walizki już po pierwszej rundzie i porażce z Gabrielem Clemensem 8-10. O tym wszyscy pamiętamy, ale na pocieszenie Voltage’a można powiedzieć, że nie był pierwszym obrońcą tytułu, który z marzeniami o ponownym sukcesie pożegnał się już po pierwszej rundzie. „Pionierem” w tej dziedzinie był Colin Lloyd. Jaws w 2005 roku, krótko po tym jak został światową „jedynką” udowodnił swoją dobrą dyspozycję i w świetnym stylu wygrał Matchplaya, w finale pokonując… Johna Parta. Rozczarowanie przyszło jednak rok później, gdy Lloyd podjął próbę powtórzenia sukcesu. Tym razem jako światowa dwójka, Jaws przegrał już w pierwszej rundzie ze Stevem Maishem, który nigdy nie był w stanie na stałe przebić się do czołówki rankingu. Lloyd był w stanie ugrać zaledwie 6 legów i po sporej niespodziance pożegnał się z halą Winter Gardens w Blackpool. Jego rywal z turnieju odpadł się już w następnej rundzie i porażce z Chrisem Masonem. Porażka z Maishem zapoczątkowała czarną serię Jawsa w turnieju World Matchplay. W 7 kolejnych występach na tej imprezie Lloyd tylko raz doszedł do drugiej rundy, a w pozostałych przypadkach kończył przygodę z rozgrywkami na pierwszej rundzie. W późniejszych latach kariery Colin nie był już w stanie nawiązać do swoich świetnych występów i największych sukcesów. Po Mistrzostwach Świata w 2016 roku spadł na 121 miejsce w rankingu PDC i podjął decyzję o wycofaniu się z rozgrywek Q-School i zaniechaniu próbie odzyskania karty zawodniczej. Taylor też bywa człowiekiem Czas na dużo większy kaliber zawodnika – prawdziwą legendę darta Phila Taylora. Wydaje się niemożliwym żeby The Power mógł odpaść z jakiekolwiek turnieju na bardzo wczesnym etapie, a jednak nawet jemu przytrafiały się takie wpadki. Dwukrotnie stało się to przy okazji bronienia tytułu – dwukrotnie podczas World Grand Prix. Turniej ten rozgrywany był od 1998 i 3 pierwsze edycje wygrywane były przez Phila Taylora. Passa Powera przerwana została w 2001 roku, kiedy odpadł już w 1 rundzie po porażce z Kevinem Painterem. Co ciekawe dla Artista była to jedyna wygrana nad Philem Taylora w całej karierze, chociaż zagrali ze sobą aż 33 mecze! Taylorowi udało się ugrać jednego seta, ale w dwóch pozostałych partiach górą był rywal i jasnym stało się, że po raz pierwszy to nie Phil sięgnie po końcowy triumf w Garnd Prix. Dla aylora pechowa okazała się zmiana lokalizacji turnieju – poprzednie 3 edycje rozgrywane w Kent i Rosslare, w 2001 roku turniej na stałe przeniósł się do Dublina. Z potknięcia mistrza skorzystał Alan Wariner. To nie była jedyna wpadka Taylora w irlandzkim turnieju. W 2004 roku ponownie zaszokował darterski świat swoją porażką z mało znanym Andym Callabym. Power w całym meczu osiągnął mizerną średnią poniżej 90 i w rywalizacji z dużo mniej utytułowanym rodakiem nie wygrał nawet jednego seta. W drugim i jak się potem okazało ostatnim secie Callaby nie pozwolił rywalowi na ugranie nawet jednego lega (!), a cały mecz zakończył efektownym checkoutem ze 145. W dwóch poprzednich edycjach Taylor dwukrotnie okazywał się najlepszy, ale obrona tytułu w 2004 roku zakończyła się jeszcze gorzej niż ta z 2001 roku. Sensacyjny pogromca Taylora poszedł za ciosem i w kolejnej rundzie wyeliminował kolejnego dużo bardziej doświadczonego rywala – Dennisa Priestleya. Jego przygoda zakończyła się dopiero na 3 rundzie i porażce z Alanem Warinerem. Jeżeli jesteśmy już przy nieudanych obronach tytułu w World Grand Prix to należy wspomnieć o 2017 roku i niespodziewanej porażce Michaela van Gerwena z Johnem Hendersonem. Mighty Mike rok wcześniej w niezwykle pewnym stylu wygrał cały turniej. W 2017 roku jego przygoda zakończyła się po porażce z Hendo już w pierwszej rundzie. Co ciekawe do wygrania nad Holendrem wystarczyła mizerna średnia ledwie 76 (!). Gerwen również nie zaliczył najlepszego spotkania – zakończył je z średnią poniżej 90 i był w stanie wygrać zaledwie jednego seta. Porażka ta przekreśliła jego szansę na wygranie Grand Prix drugi raz z rzędu – wyczynu tego dokonał jednak w latach 2018 i 2019. Henderson z kolei kontynuował swój dobry występ i dotarł aż do półfinału, gdzie musiał uznać wyższość późniejszego triumfatora imprezy – Daryla Gurneya. Autor - Arkadiusz Salomon Zdjęcie - www.live-darts.com

Post: Blog2_Post
bottom of page