- DartsPL
Peter Wright Mistrzem Europy 2020!
Peter Wright okazał się bezkonkurencyjny w Oberhausen. W finale pokonał 11:4 Jamesa Wade’a i po raz pierwszy w karierze zwyciężył w European Championship.
Nieobecność Petera Wrighta w ostatnich turniejach za naszą zachodnią granicą nieco uśpiła czujność kibiców. Do triumfu w turnieju bukmacherzy tradycyjnie typowali Michaela van Gerwena. Ja, podobnie jak wielu kolegów, podejrzewałem, że puchar może zgarnąć ktoś w z trójki Price, Petersen, de Sousa, którzy ostatnio błyszczeli formą. Można powiedzieć, że Snakebite zagrał nam na nosie i zgarnął statuetkę. Jednak jego droga do finału wcale nie była usłana różami. O jego kapitalnym pojedynku z Gerwynem Pricem w drugiej rundzie pisaliśmy TUTAJ. Niemniej działo się w weekendowych zmaganiach, które rozpoczęły sobotnie ćwierćfinały.
Pewne, sobotnie zwycięstwa
Ćwierćfinały European Champinship zapowiadały się pasjonująco, lecz wszyscy zwycięzcy dość pewnie wygrywali swoje mecze. Jako pierwszy awans do czwórki zapewnił sobie James Wade, który wyeliminował Williama O’Connora 10:4. Obecność The Magpie w ósemce była sporą sensacją. Należy pamiętać, że Irlandczyk w pierwszej rundzie pokonał rozstawionego z jedynką Joe Cullena. Sobotnie starcie absolutnie kontrolował Wade, który wygrał wszystkie swoje legi, a do tego udało mu się przełamać rywala trzykrotnie. Jak zwykle w przypadku The Machine kluczem do sukcesu była imponująca skuteczność na podwójnych – 62,5% (10/16).
Jeszcze ciekawiej zapowiadał się drugi ćwierćfinał pomiędzy Claytonem a van Duijvenbode. Jonny w Oberhausem prezentował się bardzo dobrze. Bo zaciętych starciach wyeliminował wcześniej Maxa Hoppa i Jose de Sousę. Dirk, z kolei, napędził się fantastycznym World Grand Prix, a w European Championship rozbił Danny’ego Nopperta i wygrał wojnę nerwów z Michaelem Smithem. Poziom ich sobotniego starcia pozostawiał wiele do życzenia. Wprawdzie kibice zobaczyli aż 9 maksów, lecz ani scoring (obaj poniżej średniej 90) ani skuteczność (obaj poniżej 30%) nie przyprawiały o zawroty głowy. Mecz był wyrównany do stanu 4:4, wtedy to Clayton wrzucił wyższy bieg, a Holender nie był w stanie nawiązać walki. The Ferret wygrywał ostatnie legi, gdy Dirkowi brakowało około 100pkt.
W trzecim, sobotnim pojedynku w szranki stanęli Mistrz Świata Peter Wright i pogromca Krzyśka Ratajskiego – Steve West. Snakebite po raz kolejny w Oberhausen zaprezentował się wprost kapitalnie. Pochwalić należy też Westa, który nie ma dużego doświadczenia w najważniejszych turniejach rangi PDC. W ten weekend zagrał dopiero w drugim ćwierćfinale turnieju rangi major w PDC. Początek meczu był obfity w błędy na podwójnych, z których lepiej wyszedł Wright i uzyskał przewagę przełamania. Powiększył ją w dziewiątym legu, gdy Westowi nie udało się skończyć trzema lotkami z 40, a Szkot dzięki D4 powiększył przewagę do 6:3. Niespodziewanie The Simply wcale nie stracił nadziei i kontynuował dobrą grę. Przy 8:5 przełamał Wrighta, kończąc efektownie ze 112. W następnym legu znów obaj mieli kłopoty na double’ach. West zaliczył bust przy 16, a Wright musiał ratować się podwójną trójką. Po raz kolejny z sytuacji na styku obronną ręką wyszedł Snakebite i właśnie to zapewniło mu zwycięstwo – 10:6. Gra Westa była wystarczająca do napsucia sporej ilości krwi rywalowi, a gdyby celniej rzucał w podwójne, to spokojnie mógłby tego wieczoru pokusić się o zwycięstwo.
Ostatnią odsłoną tego dnia był moim zdaniem najciekawszy pojedynek: Devon Petersen vs Ian White. African Warrior w ostatnich tygodniach błyszczał formą, a w European Tour pokonał Hamiltona i Kleermakera. Diamondowi od dawna wytyka się kiepskie wyniki w turniejach telewizyjnych, co sam argumentował problemami z presją przy grze o najwyższe cele. W Oberhausen złapał wiatr w żagle i znalazł sposób na Kinga oraz van Gerwena. Dodatkowo kilkukrotnie popisywał się wysokimi checkoutami. Pewne było, że tanio rywalowi skóry nie sprzeda, a zdaniem wielu wyrósł nawet na faworyta tego starcia. Mecz lepiej rozpoczął Devon, który wywierał presję na Angliku i w każdym jego legu był niewiele z tyłu. Po pięciu partiach skuteczność Petersena na podwójnych wynosiła 2/14. Na pierwsze przełamanie czekaliśmy do szóstej. Wtedy nieoczekiwanie na większe prowadzenie wysunął się White. To wprowadziło małe zamieszanie przy tarczy i następne trzy legi także wygrywali zawodnicy, którzy rzucali jako drudzy. W tym czasie obaj zaliczyli efektowne checkouty: White 128, a Petersen 106. Koniec końców na drugą przerwę zeszli z wynikiem 5:5. Do kluczowego momentu doszło w trzynastym legu. Wtedy Anglik miał ustawioną końcówkę na 32, a African Warrior niespodziewanie przełamał go ze 143! Od wtedy Ian nie nawiązał walki w praktycznie żadnej partii i uległ 6:10.
Wyniki ćwierćfinałów:
James Wade (98,69) 10-4 William O'Connor (91,65) Jonny Clayton (88,19) 10-4 Dirk van Duijvenbode (84,21) Peter Wright (104,19) 10-6 Steve West (98,21) Devon Petersen (106,3) 10-6 Ian White (94,13)
Półfinały na styku
Pewnym było, że w niedziele kibice zobaczą trzy mecze: dwa półfinały i finał. Niewiadomą pozostawała jedynie obsada najważniejszego spotkania. W pierwszym starciu w ramach 1/2 zmierzyli się James Wade z Devonem Petersenem. Doświadczenie na pewno było sprzymierzeńcem Anglika, a także wysoki poziom skuteczności na podwójnych w tym turnieju. Petersen to z kolei mieszanka wielkiego widowiska z wysokimi scoring darts. Na pewno czekało nas wyrównane starcie, a bukmacherzy typowali Afrykańczyka jako faworyta. African Warrior pazur pokazał już w drugim legu, gdy efektownie wyzerował ze 132. Chwilę później poszedł za ciosem i przełamała rywala. Zrobił to w bardzo efektownym stylu – kończąc ze 127. Doświadczenie The Machine’a pozwoliło mu wrócić do gry, jednak efektowny Petersen co chwilę stawał przed szansą na wygranie kolejnych legów. Prawdziwą klasę Wade’a ujrzeliśmy przy stanie 8:8, gdy popisał się kliniczną skutecznością na D20, a w następnym legu przełamał rywala – 158 checkout! Zatem James prowadził 10:8 i był jednego lega od wielkiego finału. A wówczas… po raz kolejny pokaz swoich umiejętności zaprezentował Devon. James miał już przygotowane 40 na skończenie meczu, ale Afrykańczyk nieoczekiwanie zgarnął partię zerując ze 106. Po paru minutach jasne było, że wszystko rozegra się w decydującym legu. A w nim Wade zachował bezpieczną przewagę i skończył 15 lotką – 11:10. Ale emocje!
Faworytem drugiego półfinału był oczywiście Peter Wright, jednak wyniki Jonny’ego Claytona w European Championship robiły wrażenie. Obaj darterzy spotkanie zaczęli dość spokojnie i przede wszystkim pilnowali swoich legów. Jako pierwszemu noga podwinęła się Wrightowi, który rozegrał słabego piątego lega i został przełamany. Kolejne partie stały na znakomitym poziomie, a przez większość tego czasu Clayton utrzymywał przewagę. Zawodnicy co chwilę popisywali się maksami oraz szybkimi checkoutami. Wright doprowadził do remisu (7:7) dzięki zejściu ze 110. Snakebite poszedł za ciosem i po raz pierwszy w tym meczu wysunął się na dwupunktowe prowadzenie – 9:7. Podrażniony Ferret zachował trzeźwość umysłu i wykorzystał niezdarność Szkota w końcówce lega i odłamał go. Chwilę później doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy Walijczyk pomylił się… w liczeniu. Przeprowadził wspaniały atak, który zakończył się trafioną D16. Jak się okazało wciąż zostało mu 10pkt. Zamieszanie wykorzystał Peter, który po raz kolejny przełamał – 10:8. Na koniec Wright przypieczętował triumf trzynastą lotką. Matematyczny błąd Claytona okazał się bardzo kosztowny. Zawiodła także jego skuteczność (30,77%), która była znacznie niższa od tej Szkota – 52,38%. W meczu obejrzeliśmy aż 15 maksów.
Wyniki półfinałów:
James Wade (94,51) 11-10 Devon Petersen (97,38) Peter Wright (102,06) 11-8 Jonny Clayton (100,95)
Wright wie jak trenować w domu
Finałowe starcie lepiej rozpoczął Wright, który szybko wysunął się prowadzenie 3:0. Pomimo kiepskiego startu Wade dość szybko odrobił stratę przełamania. Jednak przy 3:4 po raz kolejny stracił swojego lega, marnując po drodze jedną lotkę na D20. Od tego czasu gra jeszcze bardziej toczyła się pod dyktando Szkota. Snakebite pewnie wygrywał swoje partie i raz po raz dobierał się skóry rywala, gdy on zaczynał. Kolejny raz ta sztuka udała mu się w dwunastym legu. Wtedy powiększył przewagę do 8:4, a potrzebował do tego zaledwie 11 lotek. Swój triumf przypieczętował w 14 partii, gdy po raz kolejny przełamał Jamesa. Tym razem również w efektownym stylu, ponieważ wyzerował ze 143. Turniej został skończony także w bardzo przyjemny dla oka sposób. Wright popisał się checkoutem ze 125 i zwyciężył 11:4. Tym samym po raz pierwszy w karierze został Mistrzem Europy.
- To był mój pierwszy finał w tym turnieju. Jestem bardzo szczęśliwy. Najtrudniejszym meczem był półfinał, ale na szczęście udało się zwyciężyć. Dobrze było odpocząć i naładować baterie. Wiedziałem, co jest mi potrzebne. Jestem zadowolony z mojego sposobu i stylu, ale czuję, że mogę się jeszcze poprawić – powiedział Wright po końcowym triumfie, który zgarnął 250 000 funtów i wrócił na drugie miejsce w PDC Order of Merit. Trzeba przyznać, że forma Snakebite’a imponowała. Wszystkie pięć meczów zagrał na średniej powyżej 100pkt. Warsztat treningowy Szkota robi wrażenie. Pamiętajmy, że po lockdownie także prezentował się znakomicie, a trenujący z nim Dimitri van den Bergh zwyciężył w World Matchplay. Tym razem Wright znów dzięki wydłużonym treningom w domu, zaprezentował się wybornie. Po raz kolejny udowodnił, że wie jak prowadzić swoją karierę i jak trenować.
Awans w rankingu zanotuje także James Wade, który wskoczy na ósmą lokatę. The Machine pomimo porażki w finale przez te kilka dni prezentował się z bardzo dobrej strony i przypominał siebie sprzed kilku lat, kiedy był w stanie wygrać z każdym.
Statystyki finału:
Wynik: Wright 11:4 Wade
Średnia: Wright 104,33:95,28 Wade
Maksy: Wright 6:1 Wade
HF: Wright 143:121 Wade
Skuteczność: Wright 42,31% (11/26):30,77% (4/13)
Najlepsze checkouty European Championship 2020 możecie zobaczyć TUTAJ
Darterzy do gry wracają już w piątek do austriackiego Graz. Od 6 do 8 listopada będzie tam rozgrywany drużynowy World Cup of Darts.
Autor: Tomasz Brodko