- DartsPL
Peter Wright pierwszym liderem Premier League 2022
Za nami pierwszy turniej tegorocznej Premier League. W Cardiff najlepszy okazał się Peter Wright, który w finale ograł faworyta gospodarzy Jonny’ego Claytona. Szkot zabłysnął w meczu finałowym, w którym wykręcił kosmiczną średnią 113,02.
Pierwszy tegoroczny wieczór z Premier League zaliczony! W Cardiff zadebiutował nowy format rozgrywek, w ramach którego zawodnicy rozgrywają mini turnieje. Pierwszy z nich padł łupem Petera Wrighta, który po nieudanym Mastersie szybko wrócił do swojej mistrzowskiej formy. Szkot na przestrzeni całego dnia pokazał się z najlepszej strony, a w finale przerósł samego siebie i w imponującym stylu zdemolował faworyta gospodarzy – Jonny’ego Claytona. Średnia 113,02 dobitnie pokazała, że Snakebite nie stracił wiele z grudniowej formy.
Peter Wright inkasuje 5 punktów
Peter Wright od początku turnieju pokazywał wysoką formę. Część jego kibiców mogła być zmartwiona występem Mistrza Świata w Mastersie, gdzie odpadł już w drugiej rundzie. Tym razem Snakebite nie eksperymentował ze sprzętem i wrócił do lotek sprawdzonych na Mistrzostwach Świata. Już w pierwszej rundzie przed Wrightem postawiono trudne zadanie. W ćwierćfinale byliśmy świadkami powtórki z niedawnego finału Mistrzostw Świata – rywalem Szkota był Michael Smith. Spotkanie rozczarowało, ale winowajcą był Anglik. Bully Boy w niczym nie przypominał zawodnika, który doszedł do finału w Alexandra Palace. W jego grze szwankował największy atut – punktacja. Wright pewnie wykorzystał senną postawę rywala i wygrał spotkanie 6-3, osiągając przy tym średnią 100,13. W półfinale Wright nieoczekiwanie podejmował Gary’ego Andersona. Rodak sprawił mu sporo problemów i mecz rozstrzygnął się dopiero w deciderze. Flying Scotsman przegrywał już 2-5, ale w świetnym stylu odrobił straty i zmusił Mistrza Świata do wysiłku. Wright zagrał na nieco niższym poziomie niż w ćwierćfinale, ale w kluczowym momencie pewnie utrzymał licznik i zameldował się w finale wczorajszego turnieju.
Po drugiej stronie drabinki ku uciesze miejscowych kibiców świetnie radził sobie Jonny Clayton. Faworyt publiczności grał bardzo dobrze. Walijczyk w swoim stylu szalał przy tarczy i zachwycał widowiskowymi zagraniami. Poza krótkimi chwilami niemocy na podwójnych Clayton łączył efektowność z efektywnością i w dobrym stylu pokonywał kolejnych rywali. W ćwierćfinale 6-2 ograł debiutującego w Premier League Joe Cullena. Rockstarowi zabrakło w tym meczu przede wszystkim skuteczności na doublach. Trzeba jednak przyznać, że na debiut nie mógł trafić gorzej. Mecz z Jonnym Claytonem, przed walijską publicznością nie należał do najłatwiejszych. W półfinale Jonny górował nad Jamesem Wadem. Anglik dobrze wszedł w mecz i prowadził już 4-2, ale w końcówce zatracił swoją legendarną skuteczność na podwójnych i oddał pole rywalowi. Ferret skrzętnie z tego skorzystał i wygrał 4 kolejne partie z rzędu.

Niesiony okrzykami kibiców Jonny Clayton podczas pierwszej nocy Premier League spisywał się świetnie, dopóki... nie znalazł się w finale miniturnieju.
Finał zapowiadał się na kapitalne widowisko, ale na scenie w pełnej gotowości zameldował się tylko jeden aktor tego widowiska. Peter Wright wprost zdemolował Claytona i pozwolił mu na ugranie zaledwie jednego lega! Do tego dołożył kosmiczną wręcz grę – Szkot zakończył mecz na średniej 113,02! W połączeniu z mizerną grą Claytona dało to dość jednostronne widowisko. Nie było nawet krótkiego momentu, w którym Ferret miał realne szanse na zagrożenie rywalowi. Nawet publika szybko zorientowała się, że nic z tego nie będzie. Wright zaprezentował iście mistrzowską formą i udowodnił, że w pełni zasłużenie nosi miano najlepszego dartera świata.
Rozczarowania faworytów
Wspominałem już o półfinałowych występach Gary’ego Andersona i Jamesa Wade’a. Obaj byli największymi niespodziankami wczorajszego turnieju. Jeszcze przed startem rozgrywek spora część kibiców narzekała na obecność doświadczonej dwójki w gronie ośmiu uczestników Premier League. Okazało się jednak, że obaj mogą wnieść do rozgrywek sporo dobrej gry. W czwartek udało im się dojść do półfinałów i zainkasować 2 punkty do klasyfikacji generalnej. Szczególnie zadowolony może być Anderson, który momentami prezentował naprawdę dobrą grę. W półfinale mało zabrakło, żeby ograł będącego w świetnej formie Petera Wrighta. Wade również był w stanie pokazać parę przebłysków dobrej gry. W ćwierćfinale udało mu się ograć jedynkę światowego rankingu – Gerwyna Price’a. Z 6 wygranych przez Anglika legów aż 5 z nich skończył przy użyciu 3 lotki. Typowy James Wade! W kluczowym momencie półfinału z Claytonem zabrakło mu jednak właśnie tej skuteczności na podwójnych. Pojedyncze pomyłki na zewnętrznym pierścieniu tarczy dały Walijczykowi szansę na odrobienia strat.
W kategorii rozczarowań znaleźli się dwaj faworyci - Gerwyn Price i Michael van Gerwen. Obaj z grą pożegnali się już po pierwszym meczu i na zarobili żadnych punktów do klasyfikacji generalnej. Sporym zawodem dla publiczności w Cardiff była postawa Price’a. Były Mistrz Świata nie pokazał swojej optymalnej formy. W starciu z Jamesem Wadem nie oglądaliśmy zawodnika, który czarował wysoką formą w poprzednim sezonie. Podobnie było z Michaelem van Gerwenem, który przegrał z Garym Andersonem. Początek obecnego sezonu w wykonaniu Holendra jest bardzo mało przekonujący. Na razie mało wskazuje na to, że uda mu się odbudować po słabym poprzednim roku. W 2022 roku MVG wciąż może mieć problemy z wygrywaniem turniejów telewizyjnych.

Premier League i pełna hala kibiców - za tym tęskniliśmy. Oby takie obrazki towarzyszyły nam od pierwszej do ostatniej nocy!