- DartsPL
Premier League powraca w Lany Poniedziałek!
Już w Wielkanocny Poniedziałek do gry powróci darterska Premier League. Przed nami pięć dni emocjonującej rywalizacji, podczas których rozegranych zostanie aż 5 premierowych kolejek! Kto zaliczy udany start w tegorocznej edycji prestiżowych rozgrywek?
Od jakiegoś czasu plany darterskich kibiców na Lany Poniedziałek stały się dość oczywiste – poranne uroczyste śniadanie z bliskimi, bitwa na wodę, a pod wieczór zajęcie wygodnego miejsca przed telewizorem i oglądniecie meczów pierwszej kolejki Premier League 2021. Po kilku miesiącach oczekiwania możemy w końcu to ogłosić – Premier League wraca z kolejnym sezonem! Wciąż nie będą to rozgrywki jakie znamy z ostatnich lat – zawodnicy nie będą co tydzień odwiedzać kolejnych miast i grać w halach wypełnionych po brzegi kibicami. Zamiast tego darterów czeka gra za zamkniętymi drzwiami w Milton Keynes, gdzie odbędą się wszystkie spotkania, łącznie z play-offami, które wyłonią zwycięzcę rozgrywek. Cały sezon nie będzie rozciągnięty na kilka miesięcy – wszystkie mecze rozegrane zostaną w kwietniu i maju. PDC zrezygnowała również z challangerów (zawodników, którzy występowali gościnnie, przyp.red.) i powróciła do formatu z 10 stałymi uczestnikami. Przed nami pierwszy tydzień rywalizacji i aż 5 premierowych kolejek, które zostaną rozegrane od poniedziałku do piątku. Co to oznacza dla darterskich kibiców? Przez 5 najbliższych dni codziennie wieczorem serwowane im będą mecze najlepszych zawodników świata. Zapowiada się uczta równie smakowita, co ta na wielkanocnych stołach!
Faworyci
Tegoroczny sezon Premier League zapowiada się na niezwykle wyrównany i bardzo trudno o wytypowanie zdecydowanych faworytów. Niewątpliwie wysoko stoją akcje Gerwyna Price’a – aktualnego mistrza świata i od niedawna numeru jeden światowego rankingu. Dla Icemana będzie to 4 występ w Premier League. Jak do tej pory Walijczykowi nie udało się podbić tych rozgrywek, a najlepszym wynikiem było 5 miejsce, osiągane przez niego dwukrotnie – w 2019 i 2020 roku. Tym razem Price startuje w tych rozgrywkach w całkowicie odmiennej roli. Fantastyczne wyniki z ubiegłego sezony sprawiły, że to właśnie jego powinno uznawać się za głównego pretendenta do wygranej w najważniejszych turniejach. Początek obecnego sezonu jest w wykonaniu Price… przyzwoity. W turniejach Players Championship notował występy w kratkę, a podczas UK Open udało mu się co prawda dotrzeć do półfinału, ale sama gra Walijczyka nie powalała na kolana. Najwyższy czas aby Gerwyn przypomniał o swojej wybitnej formie z Mistrzostw Świata i ponownie pokazał całemu światu na co go stać. Price niewątpliwie jest w stanie zagrać na nieosiągalnym dla rywali poziomie – w najbliższych dniach przekonamy się jak wystartuje w Premier League.

Wciąż czekamy na prawdziwy popis formy Gerwyna Price'a!
Jeśli jesteśmy w sekcji „faworyci” to nie możemy nie wspomnieć o Michaelu van Gerwenie. Holendra żadnemu kibicowi darta przedstawiać nie należy – przez kilka ostatnich sezonów to właśnie on dominował w rozgrywkach i wygrywał wszystkie najważniejsze turnieje. Świetna passa została jednak przerwana w ubiegłym sezonie – Mighty Mike wpadł w kryzys i przestał zachwycać. Widoczne było to również w Premier League, gdzie Gerwen po raz pierwszy w historii swoich występów nie zakwalifikował się do play-offów i zakończył rywalizację na rozczarowującym 6 miejscu. Darterscy eksperci i kibice wciąż nie mogą zgodzić się co do tego czy Michael van Gerwen „skończył się”, czy jeszcze powróci do swojej topowej formy. Odpowiedź wydaje się leżeć gdzieś po środku, a zapominać nie można o tym, że Holendra wciąż stać na genialną grę. Potwierdził to podczas UK Open, gdy w świetnym stylu dotarł do półfinału, w którym pomimo wyśmienitego meczu nie miał szans w rywalizacji z Lukiem Humphriesem. Jeśli Michael chce kontynuować uciszanie krytyków to imponujący start w Premier League byłby idealnym rozwiązaniem.
Nowe twarze
Nowy sezon Premier League oznacza, że w gronie zawodników witamy nowych darterów i jednocześnie żegnamy starych uczestników. Najbardziej niespodziewanym brakiem jest Michael Smith. Jeszcze niedawno trudno było wyobrazić sobie rozgrywki Premier League bez Bully Boya. Anglik ostatnimi czasy nie spisywał się jednak najlepiej i organizatorzy zdecydowali się o nie przyznaniu mu dzikiej karty. Jako drugi z rozgrywkami pożegnał się Daryl Gurney – w tym przypadku trudno mówić o większym zaskoczeniu. Irlandczyk z Północy od dłuższego czasu zawodzi i większość kibiców spodziewała się takiego rozstrzygnięcia.
W ich miejsce zobaczymy trzech totalnych debiutantów. Dwójka z nich to darterzy, którzy oczarowali swoją formą w ubiegłym sezonie i z miejsca wdarli się do światowej czołówki. Oczywiście mowa o Dimitrim van den Berghu i Jose de Sousie. Młody Belg w 2020 roku spisywał się kapitalnie, a podsumowaniem tych występów był triumf w World Matchplay. Portugalczyk również ma za sobą przełomowy rok i podobnie jak Dimi zapisał na swoim koncie triumf w turnieju telewizyjnym – Grand Slam of Darts. W przypadku de Sousy wielu obawiało się, że jego świetny sezon był tylko pojedynczym wyskokiem. Początek nowych rozgrywek wychodzi jednak Portugalczykowi całkiem przyzwoicie. The Special One nie udało się być może odpalić jeszcze swoich największych dział, ale w dotychczasowych turniejach pokazał, że może być wymagającym przeciwnikiem dla każdego zawodnika na świecie. Podczas UK Open odpadł z rywalizacji na etapie 1/8 finału, a z turniejem pożegnał się po pasjonującej rywalizacji z Michaelem van Gerwenem. Jeśli Portugalczyka nie spali trema debiutanta to wiele wskazuje, że może on w tegorocznym sezonie sporo namieszać. Dużym znakiem zapytania jest za to postawa van den Bergha. Początek obecnego sezonu jest dla Dream Makera mało udany. W pierwszych meczach sezonu w niczym nie przypominał on siebie z poprzednich rozgrywek i we wszystkich turniejach z rywalizacją żegnał się w pierwszych rundach turnieju. Jeszcze niedawno wydawało się, że to właśnie Belg może wyrosnąć na czarnego konia rozgrywek. Patrząc na obecną formę Dimiego trudno wyobrażać sobie, żeby zanotował wymarzony start w Premier League. Z drugiej strony wszyscy mają jeszcze świeżo w pamięci to co wyczyniał przy tarczy w 2020 roku. Jeżeli van den Berghowi uda się wrócić do gry z tamtego czasu to z miejsca może włączyć się do walki o play-offy.

Wydawało się, że Dimitri van den Bergh może być objawieniem tegorocznego sezonu Premier League. Początek sezonu nie był jednak najlepszy w wykonaniu Belga.
Trzecim debiutantem został w tym sezonie Jonny Clayton. Walijczyk wywalczył sobie prawo udziału w turnieju dzięki kapitalnemu występowi w turnieju Masters, który otwierał 2021 rok. Ferret na tym nie poprzestał i notuje wprost fantastyczny start sezonu i śmiało można go nazwać objawieniem pierwszych miesięcy 2021 roku. Decyzja o przyznaniu Claytonowi ostatniej dzikiej karty może okazać się strzałem w dziesiątce – w obecnej formie wydaje się, że to właśnie Walijczyk ma pośród nowych zawodników największe szanse na namieszanie w czołówce.
Znaki zapytania
Najwięcej znaków zapytania stawianych jest koło nazwisk Glena Durranta i Roba Crossa. Ba! Wielu kibiców z wielką chęcią wyrzuciła by ich z grona 10 nazwisk, które wezmą udział w tegorocznej Premier League. Cross udział miał jednak zapewniony dzięki wysokiej lokacie w Order of Merit na początku stycznia, kiedy decydowano o liście zawodników (4 czołowych zawodników światowego rankingu ma pewny udział – Cross był wtedy 4, przyp.red.). Wysoka lokata Voltage’a od jakiegoś czasu nie oddaje jednak rzeczywistości. Anglik pogubił gdzieś swoją świetną formę sprzed kilku lat, gdy zostawał Mistrzem Świata. Obecnie jest raczej przeciętniakiem, który nie odgrywa znaczącej roli w najważniejszych turniejach. Doskonałym potwierdzeniem były ubiegłoroczne rozgrywki Premier League. Rob zajął w nich ostatnie 9 miejsce i z rywalizacją pożegnał się już po pierwszej fazie imprezy. Niewiele wskazuje na to, żeby forma Crossa miała nagle wystrzelić i bardzo prawdopodobnym jest, że tegoroczny występ w tych prestiżowych rozgrywkach będzie jego ostatnim w najbliższych latach.Forma Glena Durranta również nie należy w ostatnim czasie do najwyższej. Duzza w świetnym stylu wszedł do PDC i pierwsza połowa ubiegłego roku również była dla niego pasmem sukcesów. Zdecydowanie największym były właśnie rozgrywki Premier League, które wygrał chociaż występował w nich po raz pierwszy. Potem przyszły jednak pewne komplikacje – Anglik zmuszony był do kilkutygodniowej przerwy związanej z kwarantanną i od czasu powrotu nie jest w stanie wrócić do dobrej gry. Końcówka poprzedniego roku i początek tego stały pod znakiem jego słabiutkiej gry i wielu rozczarowujących porażek. Patrząc na obecną dyspozycję Duzzy trudno wyobrazić sobie, żeby miał on w tym roku zawalczyć o obronę trofeum wywalczonego przed rokiem.

Glen Durrant triumfował w ubiegłorocznej Premier League! W tym roku nie należy do faworytów.
W gronie zawodników bijących się o trofeum znajdują się jeszcze Nathan Aspinall, Peter Wright i Gary Anderson. Każdego z nich stać na kapitalną grę i walkę o najwyższe lokaty. W przypadku każdego z nich trudno jednak przewidzieć jak będzie wyglądać ich występ w tegorocznych rozgrywkach. Aspinall to finalista Premier League z 2020 roku. Ostatnie tygodnie nie były jednak dla niego najlepsze – po słabszym występie w UK Open wypadł z czołowej 10 Order of Merit. Peterowi Wrigthtowi początek sezonu również przyniósł kilka rozczarowań. W ostatnich tygodniach Szkot zaczął prezentować się jednak z dużo lepszej strony podczas turniejów Super Series 2. Pojedyncze dobre występy w turniejach podłogowych to jednak wciąż za mało by stwierdzić, że były mistrz świata wszedł w swój odpowiedni rytm. Snakebite uwielbia jednak duże sceny i to właśnie podczas Premier League może eksplodować jego forma! Podobnie wygląda sytuacja jego rodaka – Gary’ego Andersona. Doświadczony Szkot jak na razie notuje cichy start w rozgrywkach, ale w 2020 roku nie raz pokazywał, że potrafi odpalić w najważniejszym momencie. Być może w tym tygodniu znowu zobaczymy Andersona wygrywającego z najlepszymi rywalami.
Plan gier
