- DartsPL
Ratajski powalczy o ćwierćfinał World Grand Prix
Dobiegła końca pierwsza runda turnieju World Grand Prix. Wśród zawodników, którzy powalczą w kolejnych dniach o ćwierćfinał, znalazł się Krzysztof Ratajski, który dość pewnie ograł bez straty seta Callana Rydza. O awans do najlepszej ósemki zagra w środę z Peterem Wrightem.
Jeden z najbardziej nieprzewidywalnych i wyjątkowych turniejów telewizyjnych wystartował pełną parą! World Grand Prix wraz ze swoją oryginalną formułą double-in, double-out, co roku zbiera na faworytach swoje żniwa. W tym roku przez pierwszą rundę podobnie, jak rok temu przedarła się zaledwie połowa zawodników rozstawionych. Najwięksi faworyci turnieju pozostali w grze, ale Jose de Sousa, James Wade, Michael Smith i Rob Cross spakowali już walizki i wrócili do domu.
Lotu do Warszawy na szczęście nie musiał rezerwować Krzysztof Ratajski. Polak, dzięki fantastycznej skuteczności na podwójnej 16 zanotował pewną wygraną w dwóch setach nad Callanem Rydzem i zameldował się w drugiej rundzie turnieju. Rataj już wykonał plan minimum na World Grand Prix, a teraz będzie mógł powalczyć o ćwierćfinał z Peterem Wrightem.
Ukochana podwójna szesnastka
Podsumowanie pierwszej rundy World Grand Prix zaczniemy oczywiście od Krzysztofa Ratajskiego. Przed startem turnieju nie mogliśmy być pewni postawy Polaka w turnieju, a tym bardziej trudno było przewidywać losy jego meczu z Callanem Rydzem. Obaj zawodnicy grają w tym sezonie w kratkę i trudno było wytyczyć wyraźnego faworyta rywalizacji. Mimo wszystko nieznacznie większe szanse można było przyznać Polakowi, który regularniej pokazuje się w tym roku na scenie i pokazywał już pojedyncze oznaki optymalnej formy.
Ratajski faktycznie udowodnił swoją wyższość nad rywalem i obnażył jego nierówną grę. O ile możemy mieć do Polaka zastrzeżenia co do występów w mniejszych turniejach – PC i ET, tak w telewizji ostatnimi czasy idzie mu bardzo dobrze. W World Matchplay Ratajski stoczył jeden ze swoich lepszych występów na wielkiej scenie i był bliski ogrania Petera Wrighta. W meczu z Rydzem również wiele w grze Polaka mogło przypaść do gustu. Największą bronią Polish Eagle’a była podwójna 16. Rataj otwierał nią z zabójczą regularności legi, ale także efektywnie używał do kończenia kolejnych partii. Rataj zanotował bardzo dobre otwarcie i w dwóch pierwszych legach pierwszego seta nie dopuścił nawet Rydza do rzutu na podwójnej. W dwóch kolejnych partiach Anglik zaczynał wchodzić w odpowiedni rytm i stał się dużo groźniejszy – nie miał większych problemów z otwieraniem partii i coraz częściej znajdywał drogę do potrójnej 20. Rydzowi udało się wygrać dwa kolejne legi i doprowadzić do decidera, w którym miał nawet jedną lotkę na wagę seta! Swojej szansy Rydz nie wykorzystał, a Ratajski odpowiedział mu celnym trafieniem w podwójną… szesnastkę.

źródło - https://www.pdc.tv/players/callan-rydz
Callan Rydz nie był w stanie na dłuższą metę zagrozić Ratajskiemu - w jego grze brakowało przede wszystkim równości.
W drugim secie Ratajski znów bardzo szybko ułożył sobie grę pod swoje dyktando. Już w pierwszym legu drugiej odsłony rywalizacji Krzysztof przełamał rywala i postawił go w bardzo trudnej sytuacji. Krzysztof prezentował się przy tarczy solidnie – z dużą skutecznością otwierał kolejne partie i przyzwoicie punktował. Rydz był w swoim stylu chaotyczny – jego lotki często uciekały z sektora 20 i trafiały w 1 i 5. Z tych potknięć pełnymi garściami korzystał Rataj, który nie powtórzył historii z pierwszego seta i w drugiej partii nie pozwolił rywalowi na odrobienie straty przełamania. Polak zakończył mecze w czwartej partii drugiego seta i nie dopuścił do nerwowej końcówki. Wygrana w drugim secie zapewniła mu triumf w całym spotkaniu i awans do 1/8 finału.
Wiemy już, że w kolejnym meczu Rataj podejmie Petera Wrighta. Czeka nas więc powtórka ze szlagierowego spotkania z World Matchplay. Wtedy Polak stanął na wysokości zadania i do ostatnich lotek spotkania zagrażał Wrightowi. Patrząc na ostatnią dyspozycję Szkota, nie trudno dostrzec kilka rys na jego wizerunku. Z drugiej strony w pierwszej rundzie Grand Prix pokazał swoją klasę. Snakebite również bez straty seta ograł Kima Huybrechtsa, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Wystarczy powiedzieć, że przez długi czas pierwszej partii Belg grał na średniej ponad 100! Pomimo tego Wright błyszczał świetną skutecznością na podwójnych i bezlitośnie wykorzystywał błędy rywala. Z pewnością faworytem spotkania będzie aktualny Mistrz Świata, ale jeżeli Ratajski będzie w stanie podtrzymać świetną skuteczność na podwójnej 16, znów możemy otrzymać kapitalne widowisko z udziałem obu darterów.

źródło - https://www.planetsport.com/darts/news/world-matchplay-peter-wright-krzysztof-ratajski-winter-gardens-classic
Wszyscy zapewne pamiętamy starcie Ratajskigo z Wrightem podczas Matchplaya. Mamy nadzieję, że to w Grand Prix będzie miało podobny przebieg.
Rozstawieni skróceni o połowę
W pozostałych meczach pierwszej rundy zmiennie radzili sobie zawodnicy rozstawieni, Wiemy już, że awans do drugiej rundy uzyskał Peter Wright. To samo udało się osiągnąć Michaelowi van Gerwenowi, Gerwynowi Price’woi i Jonny’emu Claytonowi. Holender stoczył jeden z najbardziej wyczekiwanych pojedynków pierwszej rundy z Garym Andersonem. Na papierze mecz ten wyglądał kapitalnie, ale można było spodziewać się, że nie będzie w stanie dorównać rywalizacjom Gerwena z Andersonem sprzed kilku lat. MvG wygrał 2-0, ale nie zachwycił wybitną grą. Problemem Holendra wciąż pozostaje nieskuteczność na podwójnych. W meczu ze Szkotem miał o tyle szczęście, że Gary mylił się jeszcze więcej! W pierwszym secie Flying Scottsman zmarnował aż 11 prób na zewnętrznej obręczy tarczy! W tym przypadku Mighty Mike mógł popełniać błędy bez konsekwencji, pytanie, jak poradzi sobie z rywalem, który narzuci mu więcej presji. Bardzo ciekawie przebiegała też rywalizacja Jonnny’ego Claytona z Dirkiem van Duijvenbode. Pierwszy set w imponującym stylu padł łupem Holendra, który wydawał się nie do zatrzymania. Walijczyk wyraźnie odstawał od swojego rywala i wydawało się, że jego szanse na obronę tytułu bardzo szybko przepadną. Dirk przegrał jednak z samym sobą i irytacją na kibiców w Leicester, którzy swoimi pojedynczymi okrzykami wyprowadzili go z równowagi. Holender zaczął popełniać masę błędów na podwójnych i umożliwił Claytonowi powrót do spotkania. Rodak Clayton Price bardzo sprawnie poradził sobie z kolei z Martinem Schindlerem. Niemiec tym razem rozczarował bezbarwną postawą i nie był w stanie w żadnym stopniu zagrozić liderowi światowego rankingu.

źródło - https://sport.tvp.pl/56300018/darts-jonny-clayton-wygral-world-grand-prix-2021-pogromca-krzysztofa-ratajskiego-z-tytulem Jonny Clayton nie bez problemów uporał się z Dirkiem van Duijvenbode. Walijczyk musiał liczyć na sporą pomoc od Holendra, który zmarnował sporo swoich szans.
Po drugiej stronie znaleźli się Jose de Sousa, Michael Smith, Rob Cross i James Wade, którzy pomimo rozstawienia nie byli w stanie wygrać swojego pierwszego meczu. Najbardziej rozczarował Wade, który zanotował słabiutki występ w starciu z Martinem Lukemanem. Katastrofalnie wypadł szczególnie pierwszy set rywalizacji – Wade grał w nim na średniej 54! Anglikowi nie wychodziło dosłownie nic – w kolejnych legach marnował kilka lotek na trafienie podwójnej na wejście, a na dystansie nie stanowił żadnego zagrożenia. Z czasem gra Wade’a uległa poprawie, ale nie było to wystarczające do odwrócenia losów meczu. Lukeman w dobrym stylu wygrał decidera trzeciego seta i wyrzucił poza burtę turnieju jego dwukrotnego triumfatora z przeszłości. Kilka godzin później jego los podzielił Michael Smith, który nie dał rady w starciu z Nathanem Aspinallem. Smith nigdy nie był wielkim fanem Grand prix – jego najlepszym wynikiem w historii była druga runda, którą osiągał tylko dwukrotnie w karierze. W tym roku tego wyniku już nie poprawi – błędy na podwójnych sprawiły, że to Aspinall był górą. Nathan pewnie wygrał pierwszego 3-1, a w kolejnej partii prowadził już 2-0. Wydawało się, że mecz zakończy się bez większej historii, ale Asp miał spore problemy z zakończeniem spotkania. Marnowane lotki meczowe dały Smithowi nadzieję na odmianę losów meczu. Michaelowi udało się doprowadzić do trzeciego seta, ale w nim znów bardzo szybko pozwolił rywalowi na zbudowanie przewagi i nie ugrał nawet jednego lega.
Chisnall nie będzie czarnym koniem
Najwięcej emocji przyniosły kibicom dwa spotkania, w których już przed startem rywalizacji bardzo trudno było wyznaczyć faworyta. Wyrównany bój stoczyli ze sobą Dimitri van den Bergh i Dave Chisnall. Anglik przez wielu kibiców i ekspertów uznawany był za potencjalnego czarnego konia całego turnieju. Chizzy był w końcu w świetnej dyspozycji w poprzedzającym Grand Prix turnieju European Touru w Wieze. Wiemy już, że Dave nie namiesza w turniejowej drabince, tak bardzo, jak na to liczył. Chisnall przegrał spotkanie z Belgiem, które zdecydowało się dopiero w ostatnim legu trzeciego seta. Walka była niezwykle wyrównana i trudno powiedzieć, który z zawodników bardziej zasługiwał na zwycięstwo. Ostatecznie Belg skorzystał z przewagi rzucania jako pierwszy w deciderze i przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

źródło - https://www.skysports.com/darts/news/12288/12037105/world-matchplay-2020-the-making-of-dimitri-van-den-bergh
Dimitri van den Bergh wcale nie był uznawany za faworyta meczu z Chisnallem . W waszym głosowaniu zdobył 41 ze 110 głosów! Mimo wszystko Belg pokazał, że trzeba się z nim liczyć.
Nie mniej emocji dostarczyło nam starcie Joe Cullena z Damonem Hetą. Dwa pierwsze sety były kompletnie odmiennymi widowiskami. W pierwszym rewelacyjnie grał Cullen, w drugim koncert zagrał Heta. Pomimo świetnej gry Joe w pierwszym secie, triumf wcale nie przyszedł mu tak łatwo. Heta tracił na Anglika kilka punktów na średniej, ale dzięki kapitalnym zejściom ze 120 i 86 zakończonego bullem, utrzymywał się w grze. Rockstar nie stracił jednak animuszu i wygrał pierwszą partię po triumfie w deciderze. W drugiej odsłonie meczu genialnie grał Heta, który brylował w każdym aspekcie gry i nie dopuścił Cullena do żadnej podwójnej! Pewna wygrana 3-0 zwiastowała jego dalszą dominację w decydującej partii. Tak się jednak nie stało – gra znów się wyrównała, a Joe wykorzystał chwilę nieuwagi rywala i przełamał go w 3 legu. To okazało się deycujące dla losów całego spotkania – Cullen poszedł za ciosem i chwilę później zameldował się w drugiej rundzie. Heta pomimo dobrego występy, znów musi się obejść smakiem i dość szybko kończy swoją przygodę z turniejem telewizyjnym.
Problemy organizacyjno-kibicowskie
Tak jak dobrze ogląda się wszystkie spotkania World Grand Prix, tak nie sposób po pierwszych dwóch dniach mieć parę zastrzeżeń do PDC i samej organizacji turnieju. Kontrowersyjny jest z pewnością czas trwania sesji w dwóch pierwszych dniach turnieju i godzina ich zakończenia. Osiem spotkań dwusetowych, w których dodatkowo robiona jest przerwa po pierwszej partii, sprawia że poniedziałkowa i wtorkowa sesja zaczynała się o godzinie 20, a kończyła po 1! Mało kto był w stanie wysiedzieć przed telewizorem cały ten czas i wytrwać aż do ostatniego meczu. Najlepsze mecze były z kolei rozgrywane waśnie pod koniec sesji i tu pojawiał się problem – nawet jeśli byliśmy w stanie wytrzymać całą sesję, to po prostu mieliśmy już na tym etapie przesyt darta. Sam odczułem to podczas meczu Nathana Aspnalla z Michaelem Smithem, które miało być wielkim hitem pierwszej rundy. Spotkanie oczywiście było delikatnie rozczarowujące i nie stało na poziomie, którego mogliśmy się spodziewać, ale miało w sobie sporo emocji. Pomimo tego chciałem już, żeby jak najszybciej się skończyło – było wtedy już po 1 w nocy, za nami było już 7 spotkań i człowiek chciał już zakończyć oglądanie darta, a nie emocjonować się jednym ze szlagierów 1 rundy.
Drugim problem jest publiczność w Leicester. Przede wszystkim jest jej bardzo mało – odgłosy, które słyszymy zza pleców zawodników, przypominają piątkowe sesje turniejów Europen Touru. To stanowi spory problem dla samych zawodników. Przy tak małej liczbie osób każdy okrzyk, każda przyśpiewka jest dla darterów niezwykle irytująca i wybijająca z rytmu. Podczas meczów pierwszej rundy Grand Prix oglądaliśmy mnóstwo obrazków, w których zawodnicy byli po prostu zirytowani zachowaniem publiczności. Najbardziej dała się ona we znaki Dirkowi van Duijvenbode, który nie mógł się skupić, słysząc za plecami przyśpiewki pojedynczych kibiców. W pierwszych dniach turnieju trudno było odczuć na trybunach odczuć atmosferę majora…

źródło - https://sportnieuws.nl/dartnieuws/world-grand-prix-darts-dirk-van-duijvenbode-publiek-fan-lawaai-herrie-reactie-viaplay/
Dirkowi publiczność dała się w Leicester najbardziej we znaki. Holender przegrał walkę z nią i samym sobą i musiał pożegnać się z nadziejami o awansie do drugiej rundy.