- DartsPL
Ratajski wraca na tarczy
Za nami pierwszy dzień World Grand Prix. Poznaliśmy pierwsze rozstrzygnięcia spotkań pierwszej rundy. Niestety udział w turnieju zakończył Polak – Krzysztof Ratajski, który nie dał rady Michaelowi van Gerwenowi. Wyjątkowa formuła World Grand Prix sprawia, że jest to jeden z najciekawszych turniejów w kalendarzu darterskich rozgrywek. Każdy zawodnik musi rozpocząć i zakończyć lega trafieniem w podwójną. Na test wystawiona jest precyzja i opanowanie – początek każdej z partii jest jeszcze istotniejszy niż w normalnych warunkach. Podczas pierwszego dnia Grand Prix, które w tym roku wyjątkowo organizowane jest w Coventry (za wyjątkiem pierwszej edycji turniej odbywał się w Irlandii), nie zabrakło emocji i kilku niespodzianek. Wtorkowe granie przyniosło smutną informację dla polskich kibiców – Krzysztof Ratajski nie był w stanie ograć Michaela van Gerwena i pożegnał się z rywalizacją już po pierwszej rundzie. Covid znów namieszał Jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji z turniejem pożegnać musiało się dwóch zawodników. Niestety nie miało to żadnego związku ze sportową rywalizacją. Adrian Lewis i Stephen Bunting musieli przedwcześnie wrócić do domu, ponieważ ich testy na obecność Covid-19 dały pozytywne wyniki. Dbałość o bezpieczeństwo i zdrowie uczestników turniejów PDC stoi na najwyższym poziomie – stąd natychmiastowa reakcja i wykluczenie z Grand Prix dwójki zawodników zagrożonych koronawirusem. Na pewno nie są to miłe obrazki dla fanów sportu, bo nie takie czynniki powinny decydować o braku udziału w turnieju, ale w obecnej rzeczywistości coraz bardziej musimy się przyzwyczajać do takich obrazków we wszystkich dyscyplinach sportu. Miejsce dwójki Anglików zajmą Simon Whitlock oraz Jeffrey de Zwaan. Najpierw będą jednak musieli przejść testy i dopiero w przypadku negatywnych wyników będziemy mogli z całą pewnością wpisać ich w brakujące miejsca turniejowej drabinki. Zabrakło tak niewiele Dla polskich kibiców najważniejszym wydarzeniem pierwszego dnia World Grand Prix było starcie Krzysztofa Ratajskiego z Michaelem van Gerwenem. Niestety Polish Eagle nie był w stanie przełamać złej passy w starciach z Holendrem i przegrał ze światową jedynką już 6 raz w karierze. Spotkanie nie rozpoczęło się najlepiej dla najlepszego polskiego dartera. W pierwszym secie Gerwen grał na kosmicznym poziomie i nie dał rywalowi większych szans. Niezwykła skuteczność w trafianiu podwójnych, która jest w World Grand Prix niezwykle istotna, dała Mighty Mike’owi dużą przewagę na starcie meczu. W samym pierwszym secie Gerwen popisał się obłędną średnią zbliżoną do 110 i nie może dziwić fakt, że w premierowej odsłonie spotkania Ratajski nie był w stanie ugrać nawet jednego lega. Mylili się jednak Ci, którzy myśleli, że Krzysiek nie nawiąże z rywalem walki. Mecz na dobre rozpoczął się w drugim secie, gdy Polak nareszcie doszedł do głosu. Gerwen wciąż był praktycznie bezbłędny przy podwójnych otwierających lega, ale zaczął mieć coraz więcej problemów z trafianiem lotek kończących partię. Pomyłki na podwójnej 12 i 6 otworzyły Polakowi drogę do wygrania swojego pierwszego lega w meczu. Drugi leg drugiego seta przyniósł dość kuriozalny obrazek. Ratajski miał sporo problemów z otworzeniem partii, gdy Gerwen kończył lega checkoutem ze 108, Polak miał na swoim koncie aż 449 punktów! Widok kuriozalny, ale w World Grand Prix takie rzeczy są możliwe. Słabszy leg nie przeszkodził jednak Polakowi w wygraniu seta. Polish Eagle najpierw wygrał lega na 2-1, a następnie po kolejnej serii pudeł na podwójnych przełamał rywala trafieniem w podwójną 16 i wygrał całego seta 3-1. Takie rozstrzygnięcie oznaczało konieczność rozegrania decydującego seta. Już w pierwszym legu 3 partii emocje sięgnęły zenitu. Gerwen ponownie pudłował rzuty, które mogły zamknąć partię. Po nieudanym podejściu do podwójnej 2 Ratajski nie był w stanie zachować pokerowej twarzy i krzyknął z radości za plecami Holendra. Chwilę później sam był bezbłędny i kontynuował swoją świetną serię w meczu, przełamując rywala na otwarcie 3 seta. Kiedy wydawało się, że wszystko przebiega po myśli Ratajskiego i Polak zmierza po zwycięstwo w całym meczu, Holender odrodził się jak feniks z popiołów. Kolejny leg był kluczowym momentem spotkania. Gerwen odrobił stratę przełamania pomimo tego, że w swoim pierwszym podejściu do tablicy nie trafił w podwójną i nie otworzył swojego licznika. Wydawało się, że Krzysiek nie może zaprzepaścić tak ogromnej przewagi, ale kilka słabszy rzutów spowodowało, że to Mighty Mike mógł cieszyć się z wyrównania stanu meczu. Holender efektownie wyzerował swój licznik ze 103 i niezwykle się podbudował. Do końca spotkania nie oddał już legów, w których rzucał jako pierwszy i wygrał całego seta 3-2, zapewniając sobie jednocześnie triumf w całym spotkaniu. Kto wie, jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby nie feralny 2 leg decydującego seta. Holendrowi trzeba jednak oddać, że w spotkaniu z Ratajskim zaprezentował się ze świetnej strony i przez większość meczu grał od Polaka lepiej. Nie zmienia to faktu, że Krzysiek był niezwykle blisko wielkiego sukcesu i pierwszej w karierze wygranej nad utytułowanym rywalem. Van Gerwen pozostaje w grze o wygraną w World Grand Prix po raz trzeci z rzędu. W kolejnej rundzie Mighty Mike zmierzy się z Devonem Petersenem. Debiutujący w turnieju reprezentant RPA wygrał 2-0 z Jose de Sousą. Portugalczyk w spotkaniu z African Warriorem rzucił aż 8 maksów, ale nie przyczyniło się to do wygrania nawet jednego seta! Garść niespodzianek Część ze spotkań nie potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami ekspertów i bukmacherów. Jedną z większych niespodzianek sprawił Dirk van Duijvenvode, który ograł 2-1 Mensura Suljovicia, który w przeszłości trzykrotnie meldował się w półfinale Grand Prix. Obaj darterzy nie zachwycili najwyższymi średnimi – zarówno Holender jak i Austriak zakończyli mecz ze średnimi niewiele powyżej 70, ale to Dirk wykazał więcej zimnej krwi i wygrał decydującego seta 3-1. Niespodziankę sprawił również Mervyn King, który ograł bez straty seta faworyzowanego Jamesa Wade’a. The King ma bardzo dobre wspomnienia związane z turniejem World Grand Prix – w 2012 roku zagrał w finale tej imprezy, a w tegorocznej edycji niezwykle udanie rozpoczął swoją przygodę z turniejem. Sam King w pomeczowych wypowiedziach przyznał, że uwielbia formułę „double in” i bardzo dobrze się w niej czuje. W kolejnej rundzie zameldował się także Gary Anderson. W przypadku wygranej Szkota nad Robem Crossem nie można już mówić o żadnej niespodziance. Niestety Voltage nie pokazał się z najlepszej strony i nie sprawił Flying Scotsmanowi większych problemów. Gary wygrał z rywalem bez straty choćby jednego seta. Pomimo ogromnej ilości sukcesów i trofeów, Andersonowi wciąż nie udało się wygrać World Grand Prix. W obecnej dyspozycji na pewno znajduje się on w gronie zawodników, których stać na walkę do samego końca. W drugiej rundzie zobaczymy także Dimitriego van den Bergha, który przedłużył słabą passę Michaela Smitha. Belg wygrał z rywalem 2-0, a całe spotkanie zamknął efektownym zejściem ze 132. Dla Bully Boya porażka w pierwszej rundzie oznacza kolejny słabszy turniej i kolejną porcję rozczarowań. Wyniki spotkań 1 dnia World Grand Prix Danny Noppert (89,01) 2-1 Ryan Searle (82,15) (0-3, 3-0, 3-1) Dirk van Duijvenbode (72,98) 2-1 Mensur Suljović (71,43) (3-1, 0-3, 3-1) Devon Petersen (87,73) 2-0 Jose de Sousa (93,46) (3-1, 3-2) Mervyn King (86,76) 2-0 James Wade (78,94) (3-1, 3-1) Gary Anderson (89,14) 2-0 Rob Cross (77,46) (3-2, 3-1) Michael van Gerwen (98,64) 2-1 Krzysztof Ratajski (85,08) (3-0, 1-3, 3-2) Dimitri van den Bergh (96,40) 2-0 Michael Smith (87,89) (3-2, 3-2)
Autor - Arkadiusz Salomon Zdjęcie - https://dartsplanet.tv