- DartsPL
Smutny koniec roku dla Krzysztofa Ratajskiego
Krzysztofa Ratajskiego w pojedynku ze Stevem Lennonem stać było na zagranie tylko jednego dobrego seta. Polak w kiepskim stylu pożegnał się z Mistrzostwami Świata już po pierwszym meczu. Końcówka 2021 roku nie należała dla Polaka do udanych.
Mistrzostwa Świata rozpoczęły się na dobre! Kibice darta jak co roku w grudniu mogą liczyć na pokaźną dawkę rywalizacji na najwyższym poziomie. W pierwszych dniach imprezy mamy okazję obserwować zmagania 1. i 2. rundy. Szanse na pokazanie się z dobrej strony mają zawodnicy, którzy na co dzień nie mają aż tak wielu okazji do występów na głównych scenach turnieju. Swoje pierwsze kroki w turnieju stawiają także zawodnicy rozstawieni. Wśród nich oczywiście Krzysztof Ratajski, który tych Mistrzostw nie będzie wspominał najlepiej. Słaba końcówka roku Jeszcze nie tak dawno cieszyliśmy z rozpoczęcia Mistrzostw Świata, a już po 3. dniach rywalizacji nastroje polskich kibiców znacznie się pogorszyły. Krzysztof Ratajski nie odmienił swojej formy i podobnie jak podczas Grand Slam of Darts i Players Championship Finals zaprezentował się z mizernej strony. Steve Lennon wykorzystał słabą dyspozycję Polaka i pomimo ogromnych problemów na podwójnych pewnie ograł Ratajskiego 3-1. Kibicom Ratajskiego trudno było ten pojedynek oglądać. Należy uczciwie przyznać, że stroną dominującą przez właściwie całe spotkanie był Steve Lennon. To Irlandczyk lepiej punktował i regularnie odskakiwał Krzyśkowi na większą przewagę. Problemem Scuba Steve’a były podwójne, które szczególnie w pierwszym secie pudłował na potęgę. Gdyby nie koszmarny 3 leg, w którym Lennon zmarnował 10 lotek na doublach, pierwszy set padłby łupem Irlandczyka do 0! Ratajski wykorzystał problemy rywala, ale wciąż był zależny od skuteczności Lennona na podwójnych. W decydującym legu pierwszej partii Irlandczyk opanował nerwy i w pełni zasłużenie schodził na przerwę z prowadzeniem. Drugi set dał polskim kibicom wiarę i nadzieję. Polish Eagle w końcu wszedł na wyższe obroty i po świetnej partii, okraszonej zejściem ze 132, szybko wyrównał stan meczu. Drugi set był tylko pojedynczym przebłyskiem polskiego dartera. Po przerwie Rataj wrócił do anemicznej gry. W ostatnich tygodniach narzekaliśmy głównie na podwójne Ratajskiego – tym razem fatalnie wyglądała gra na dystansie. Wystarczy powiedzieć, że Lennon aż 40-krotnie rzucał w tym meczu do podwójnej. To pokazuje jedynie na jak wiele pozwalał mu Ratajski, który w większości partii był daleko za plecami rywala. Dwa pozostałe sety nie miały już większej historii. Polak ugrał w nich zaledwie jednego lega i nie był w stanie odwrócić losów spotkania. Lennon wciąż imponował na dystansie i z większymi lub mniejszymi problemami kończył kolejne partie i na koniec meczu mógł świętować swój pierwszy w karierze awans do 3. rundy Mistrzostw Świata.

Nie tak to miało wyglądać! Krzysztof Ratajski bardzo szybko pożegnał się w tym roku z Mistrzostwami Świata. Zbyt silny okazał się Steve Lennon.
Wynik Ratajskiego to z pewnością rozczarowanie. Z drugiej strony doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli Krzysiek nie poprawi swojej formy z ostatnich tygodni to będzie miał problemy z przejściem nawet pierwszej przeszkody. Stało się dokładnie to, czego się obawialiśmy – przy tarczy zobaczyliśmy co najwyżej 50% potencjału Krzysztofa Ratajskiego, Polak w starciu z Lennonem nie miał zbyt wielu argumentów i jako pierwszy zawodnik rozstawiony pożegnał się z turniejem. Borland na ustach kibiców Bohaterem pierwszych dni jak na razie został William Borland. Młody Szkot stoczył w drugiej rundzie pasjonujący pojedynek z Bradleyem Brooksem. Dwóch młodych, pełnych ambicji i głodu sukcesów zawodników zaserwowało kibicom wspaniałą batalię. Mecz był niezwykle wyrównany i przewaga przechodziła raz na jedną, raz na drugą stronę. Przez większość czasu z przodu był Borland, który prowadził już 2-1 w setach i 2-0 w legach. Brooks nie poddawał się jednak i cały czas usilnie wracał do meczu. Byłemu Młodzieżowemu Mistrzowi Świata udało się doprowadzić do piątego seta, w którym o losach widowiska miał zadecydować decydujący leg. W nim perfekcyjny był już Borland. Dosłownie perfekcyjny – młody Szkot w swoim debiucie w Alexandra Palace w kluczowym momencie spotkania pokusił się o pierwszą na tegorocznym turnieju dziewiątą lotkę! Kibice, internauci i komentatorzy oszaleli, a sam Borland znalazł się w centrum darterskiej uwagi. Big Williego ponownie przy tarczy zobaczymy 22 grudnia, gdy w meczu 2 rundy podejmie Ryana Searle’a.

Szalona radość Williama Borlanda była w pełni uzasadniona. Nine darter w takim momencie spotkania rozgrzał kibiców do czerwoności!
Pojedynek Brooksa z Borlandem nie był jedynym, w którym rozegrano maksymalną liczbę setów. Już w pierwszych dniach nie możemy narzekać na brak zaciętych spotkań, które decydowały się w ostatnich legach. Problemy mieli faworyzowani Ryan Joyce i Keane Barry – obaj w starciach z Romanem Beneckim i Roydenem Lamem musieli się sporo napocić i przy tarczy spędzić sporo czasu. Mało zabrakło darterskiej legendzie – Paulowi Limowi. Singapurczyk po niezwykle wyrównanymi (niekoniecznie atrakcyjnym dla neutralnego kibica) meczu musiał uznać wyższość Joe Murnana. Na pełnym dystansie zagrali także William O’Connor i Danny Lauby Jr. Młody Amerykanin po raz kolejny pokazał się w telewizji z dobrej strony, ale po zmarnowaniu w decydującym legu spotkania lotki meczowej pożegnał się z turniejem na etapie pierwszej rundy. Rozstawieni grają dalej Poza Krzysztofem Ratajskim wszyscy pozostali zawodnicy rozstawieni poradzili sobie z rywalami w drugiej rundzie i awansowali do dalszej fazy turnieju. Sporo strachu najadł się obrońca tytułu mistrzowskiego Gerwyn Price. Walijczyk pierwszego dnia turnieju podejmował Ritchiego Edhouse’a, który wcześniej w tej samej sesji po przeciętnym meczu ograł Petera Hudsona. Wydawało się, że Anglik nie ma najmniejszych szans zagrozić numerowi jeden światowego darta. Madhouse grał jednak jak nakręcony i pierwszego seta wygrał bez straty lega. W drugiej partii ponownie szło mu świetnie, ale to Price udowodnił mistrzowską klasę. W decydującym legu wyzerował swój licznik ze 130 i wyrównał stan meczu. W dalszej części spotkania Price przebudził się i otrząsnął z nerwowego początku meczu. Dwa kolejne sety padły jego łupem i Walijczyk udanie rozpoczął obronę tytułu.

Gerwyn Price nie miał łatwego zadania w pierwszym meczu tegorocznych Mistrzostw Świata. Ritchie Edhouse stawił mu spory opór, ale Walijczyk był w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.