- DartsPL
World Grand Prix – fenomenalny Clayton wygrywa trzeci telewizyjny turniej w 2021 roku!
Za nami emocje związane z kolejnym tegorocznym turniejem telewizyjnym – World Grand Prix. Najlepszy w Leicester okazał się Jonny Clayton, który po raz kolejny udowodnił, że w tym sezonie znajduje się w wyśmienitej formie i należy do ścisłej światowej czołówki.
Turniej World Grand Prix jak co roku dostarczył kibicom darta na całym świecie wielkich emocji. Niezwykły format double in, double out sprawił, że mecze stały się jeszcze ciekawsze i wymagały od zawodników jeszcze większej precyzji na podwójnych. Ogromna liczba sensacji w pierwszej rundzie turnieju sprawiła, że faworytami do awansu do finału szybko stali się Jonny Clayton i Gerwyn Price. Zgodnie z oczekiwaniami ekspertów w decydującym o trofeum starciu zobaczyliśmy starcie dwóch Walijczyków, w którym to Clayton był górą. Ferret w całym turnieju pokazał się z kapitalnej strony i w jego grze trudno było doszukiwać się słabych punktów. Ulubieniec polskiej publiczności Krzysztof Ratajski również zanotował w Leicester udany występ i odpadł dopiero w ćwierćfinale po wyrównanym boju z późniejszym triumfatorem. Występ na 5+ Jonny Clayton swoją marszrutę w kierunku zwycięstwa w World Grand Prix rozpoczął w dniu swoich 47. urodzin. Walijczyk sprawił sobie idealny prezent odnotowując gładką wygraną nad Callanem Rydzem. W dwóch setach Clatyton zgubił zaledwie jednego lega i nie dał większych szans młodemu Anglikowi, odnotowując imponującą średnią 95,10. Nie inaczej było w kolejnym spotkaniu, w którym skala trudności poszybowała w górę. W drugiej rundzie Claytonowi przyszło zmierzyć się z Jose de Sousą. The Special One postawił rywalowi znacznie trudniejsze warunki, ale realnie był w stanie mu zagrozić jedynie w dwóch pierwszych partiach. Od stanu 1-1 Clayton rozpoczął swój koncert, podczas którego raz za razem bezbłędnie kończył legi zejściami z powyżej 100. Łącznie nazbierał ich aż 4! Portugalczyk mógł tylko bezradnie patrzeć jak Ferret wyjmuje swoje lotki po udanych trafieniach w podwójne. W ćwierćfinale Claytonowi przyszło zmierzyć się z Krzysztofem Ratajskim. Patrząc na przebieg tego spotkania śmiało można powiedzieć, że było to największe wyzwanie dla Walijczyka w całym turnieju. Na taki stan rzeczy złożyło się dwie rzeczy – dobra gra Ratajskiego i słabsza postawa w punktowaniu Claytona. Braki w grze w środkowej fazie legów Ferret w imponującym stylu nadrabiał na podwójnych – zarówno tych otwierających legi jak i tych kończących. Polscy kibice z niedowierzaniem patrzyli jak Jonny bezbłędnie trafia swoimi lotkami w zewnętrzny pierścień tarczy. Ratajski walczył z rywalem jak równy z równym, a po celnym trafieniu podwójnej 8 w piątym legu trzeciej partii wyskoczył na prowadzenie 2-1. W dwóch kolejnych setach Clayton wrzucił jednak wyższy bieg i coraz częściej trafiał w pola potrójnej 20. O zwycięstwie Walijczyka zdecydowały detale – przede wszystkim kilka błędów Ratajskiego w otwieraniu licznika. Polak był bliski ogrania będącego w świetnej formie rywala, ale pozostało mu jedynie uczucie niedosytu.

Clayton najwięcej problemów miał w ćwierćfinałowym starciu z Krzysztofem Ratajskim. Walijczykowi udało się jednak odwrócić losy spotkania i wygrać 3-2.
W kolejnym meczu Clayton za przeciwnika miał Danny’ego Nopperta – jedną z niespodzianek turnieju. Holender w Leicester zachwycał świetną grą i do meczu podchodził z najwyższą średnią turniejową spośród wszystkich półfinalistów. The Freeze po ograniu w pierwszej rundzie Michaela van Gerwena mógł poczuć się pewny swoich umiejętności i nie straszny był mu żaden rywal. Problem w tym, że na półfinałową batalię z Claytonem wypadł jego mały dołek formy. Noppertowi nie można wiele zarzucać, ale był to wyraźnie jego najsłabszy mecz w całym turnieju. Na wielu przeciwników mogłoby to wystarczyć, ale nie na rozpędzonego Claytona. Ferret bardzo pewnie wypunktował rywala i dzięki wygranej 4-1 zameldował się w wielkim finale. Najlepszy początek Po drugiej stronie drabinki najlepiej wiodło się Gerwynowi Price’owi. Nie wszystko układało się jednak po myśli aktualnego Mistrza Świata i na przestrzeni turnieju Walijczyk mierzył się głównie z samym sobą. Najlepsze co przydarzyło się Icemanowi w Leicester było jednak na samym początku turnieju. W pierwszej rundzie przeciwko Michaelowi Smithowi Price rozegrał zdecydowanie najlepsze spotkanie w całym turnieju. Gerwyn jako siódmy zawodnik w historii turnieju przekroczył średnią 100 i dzięki wynikowi 100,82 bez większych problemów ograł rywala 2-0. W kolejnym pojedynku Price kłopoty miał tylko w pierwszym secie. Poza jedną wpadką wyraźnie pokazał swoją wyższość nad Mervynem Kingiem i wygrał mecz 3-1, zapewniając sobie awans do ćwierćfinału. W najlepszej ósemce doszło do rewanżu za półfinał ubiegłorocznego Grand Prix. Price stanął naprzeciwko Dave’a Chisnalla i podobnie jak rok temu okazał się lepszy. W całym meczu Gerwyn przegrał zaledwie 3 legi i odniósł przekonujące zwycięstwo 3-0. Pomimo okazałej wygranej w grze Iceamana można było dostrzec pewne niedociągnięcia. Największe kłopoty Mistrzowi świata sprawiały podwójne kończące legi – Chisnall nie spisywał się jednak w tym meczu najlepiej i nie był w stanie wykorzystywać pomyłek rywala. W całym meczu Walijczykowi nie udało się też zanotować nawet jednego maksa! Jak na zawodnika tak lubującego się w rzucaniu potrójnej 20 to wynik zdecydowanie rozczarowujący.

W Leicester Gerwyn Price musiał mierzyć się nie tylko z rywalami przy tarczy, ale także publicznością na trybunach. Walijczyk nie pozostawał kibicom dłużny i na gwizdy i buczenie odpowiadał efektownymi cieszynkami.
W półfinale rywalem Price’a był Stephen Bunting. Anglik przez większość skazywany był na porażkę, ale faworyt spotkania rozpoczął rywalizację w katastrofalnym stylu. Price nie imponował w żadnym elemencie gry – nie funkcjonowały jego podwójne ani punktowanie. Bunting grał z kolei na niezłym poziomie i ku zaskoczeniu większości darterskich kibiców po drugim secie schodził do szatni z prowadzeniem 2-0. Przed startem trzeciej partii doszło do małego zamieszania – Price długo nie opuszczał swojej szatni i nie było wiadomo czy Walijczyk w ogóle będzie kontynuował rywalizację o finał. Iceman narzekał na ból w ramieniu, który uniemożliwiał mu grę na optymalnym poziomie, ale zacisnął zęby i wrócił do tarczy. Po przerwie widowisko wyrównało się i Price zaczął powoli odrabiać straty do rywala. Jego gra wciąż nie powalała, ale w połączeniu z prostymi pomyłkami Buntinga w kluczowych momentach setów, umożliwiła mu odwrócenie losów spotkania i wygranie całego spotkania 4-2. Pomimo wielu znaków zapytania i momentów kryzysu Mistrz Świata zameldował się w finale World Grand Prix i stanął przed szansą obrony tytułu wywalczonego przed rokiem. Koncert Claytona Finał zapowiadał się na wyśmienite widowisko i starcie dwóch czołowych, o ile nie najlepszych obecnie, zawodników na świecie. Finał był jednak popisem jednego zawodnika. Clayton od początku do końcu kontrolował przebieg spotkania i bezbłędnie wykorzystywał słabszą dyspozycję swojego przyjaciela. Kluczowy dla losów całego spotkania był trzeci set, do którego Jonny podchodził z prowadzeniem 2-0. Całą partię śmiało można nazwać najlepszą w całej historii turnieju – obaj zawodnicy przechodzili samych siebie i skończyli ją ze średnimi przekraczającymi 110! Po dwóch setach bezbarwnej gry Price w końcu zaczął grać jak na Mistrza Świata przystało i wydawało się, że po prostu musi zmniejszyć przewagę rywala. Clayton grał jednak jak natchniony na zejściach. Ferret w dwóch legach z rzędu notował imponujące checkouty kończone rzutami w środek tarczy – najpierw drugie w turnieju 170, a chwilę później 164. Price mógł tylko uśmiechnąć się pogratulować rywalowi genialnej gry. W dalszej części meczu Gerwynowi udało się wyrwać rywalowi jednego set, ale tego wieczoru nie stać go było na więcej. Clayton wygrał całe spotkanie 5-1 i w pełni zasłużenie sięgnął po trofeum.

Jonny Clayton swoją świetną grą w całym turnieju w pełni zasłużył na moment chwały. Dzięki wygranej w World Grad prix przesunął się na 7 lokatę rankingu Order of Merit.