- DartsPL
World Matchplay 2021 – Ratajski jest już w ćwierćfinale
Po dwóch dniach zażartej walki wyłonieni zostali ćwierćfinaliści tegorocznej edycji World Matchplay. W gronie 8 najlepszych darterów turnieju telewizyjnego znaleźli się czołowi zawodnicy świata – Gerwyn Price, Michael van Gerwen i Peter Wright. O półfinał zawalczy także Krzysztof Ratajski, który po raz kolejny w Blackpool pokazał się z kapitalnej strony.
Po pierwszej rundzie World Matchplay w stawce pozostało 16 zawodników, którzy w przeciągu ostatnich dwóch dni stoczyli kilka pasjonujących pojedynków. Stawką był awans do ćwierćfinału prestiżowego turnieju. Poziom meczów względem pierwszej rundy poszybował do góry i kibice darta na całym świecie byli świadkami kilku naprawdę fascynujących rywalizacji, które stały na niezwykle wysokim poziomie sportowym. W ćwierćfinałach w komplecie zameldowała się czołowa trójka rankingu Order of Merit – Gerwyn Price, Michael van Gerwen i Peter Wright. Wszyscy potwierdzili w meczach 2 rundy, że trzeba się z nimi liczyć i ich jedynym celem jest triumf w całej imprezie. W czołowej 8 zobaczymy również Krzysztofa Ratajskiego, który po kolejnym świetnym meczu ograł Luke’a Humphriesa i stanie przed życiową szansą awansu do swojego pierwszego telewizyjnego półfinału. Kto jeszcze wyszedł zwycięsko z drugorundowych batalii? Sprawdźmy, którzy zawodnicy pozostaną w Blackpool i zagrają w ćwierćfinałach! Ratajski daje powody do radości Polscy kibice i eksperci nie kryli niepokoju przed konfrontacją Krzysztofa Ratajskiego z Lukiem Humphriesem – Cool Hand Luke w meczu pierwszej rundy pokazał się z kapitalnej strony i większość zapowiadała problemy Polaka. Jak się okazało wszelkie obawy były niepotrzebne. Polish Eagle po raz drugi w Blackpool wyszedł na scenę w pełni skoncentrowany i po prostu zrobił swoje. Ratajski zagrał kapitalne zawody i właściwie nie dał rywalowi większych szans. Przez całe spotkanie Rataj kontrolował przebieg gry i trudno doszukać się było momentu, w którym awans byłby realnie zagrożony. Humphries dwoił i się troił – dorzucał na swoje konto kolejne maksy i 140, ale nasz darter odpowiadał mu tym samym lub lepszym. Już od pierwszych legów spotkania Krzysiek zaznaczył swoją przewagę. Po genialnym zejściu ze 140 (T20, Top, Top) w 4 legu Polak wyskoczył na prowadzenie 4-0! W dalszej części spotkania Anglika stać było jedynie na pojedyncze zrywy, ale do końca meczu nie zbliżył się do Ratajskiego nawet na różnicę jednego lega. Najwięcej dzieliło obu zawodników w skuteczności na podwójnych. Kiedy Ratajski pewnie trafiał podwójne i wygrywał kolejne legi, Humphries często miewał spore problemy z celnością i otwierał Polish Eagle’owi okazje do przełamań. Podczas całego spotkania Ratajskiemu przytrafiały się momenty drzemki, podczas których grał słabiej, ale kiedy tylko wynik zaczynał zbliżać się do remisu, Krzysztof momentalnie wracał do gry na najwyższych obrotach. Poczynaniami Polaka raz za razem zachwycali się komentatorzy Sky Sports – kilkukrotnie można było z ich ust usłyszeć „amazing from Ratajski”. Na nic nie zdały się starania angielskich kibiców, którzy gwizdami i buczeniem starali się wyprowadzić naszego najlepszego dartera z równowagi. Krzysztof pędził po wygraną, a kluczowe okazało się przełamanie w 14 legu. Polak wyskoczył na prowadzenie 9-5 i ostatecznie złamała marzenia Humphriesa o triumfie. Do końca meczu Cool Hand Luke nie był już w stanie się pozbierać i zakończył spotkanie z dorobkiem 5 legów. W ćwierćfinale rywalem ratajskiego będzie rewelacja turnieju – Callan Rydz. Dla Anglika będzie to debiutancki występ w tak zaawansowanej fazie turnieju telewizyjnego. Riot w starciu z Robem Crossem zachwycał skutecznością na podwójnych i to dzięki niej był w stanie ograć 11-8 znacznie bardziej utytułowanego rywala. Młody Anglik w końcówce meczu zabłysnął także najwyższym możliwym w darcie zejściem ze 170. Pomimo tych zachwytów trzeba uczciwie przyznać, że Rydz w Matchplayu trafił na przyjazną drabinkę (w pierwszej rundzie mierzył się z będącym w beznadziejnej formie Glenem Durrantem, przyp.red.) i w dotychczasowych meczach grał po prostu gorzej od Polaka. Z pewnością to Ratajski będzie faworytem tego starcia. Przed Polakiem otwiera się niepowtarzalna szansa na pierwszy w karierze awans do półfinału turnieju telewizyjnego. Do tej pory za każdym razem faza ćwierćfinałowa stanowiła dla Krzyśka barierę nie do przejścia. Tak było podczas ostatnich Mistrzostw Świata, tegorocznego UK Open czy zeszłorocznego Matchplaya. Teraz możemy sobie jedynie zadać pytanie – jeśli nie teraz, to kiedy?

Rydz w Blackpool przeżywa najlepsze momenty swojej kariery
Walijskie derby Kibice na całym świecie niezwykle emocjonowali się starciem dwóch walijskich mistrzów – Gerwyna Price’a i Jonny’ego Claytona. Iceman to aktualny mistrz świata i lider światowego rankingu. Clayton przez wielu uznawany jest za najlepszego obecnie zawodnika na świecie, a sam Ferret udowodnił to podczas rozgrywek Premier League, w których nie miał dla siebie równych. Dla Price’a mecze w World Matchplay to pierwsza po długiej przerwie okazja do gry z publicznością. Kibice nie przywitali go jednak najcieplej i w trakcie jego wejścia na scenę słychać było gwizdy i buczenie. Nie brakowało oczywiście fanów, którzy wspierali aktualnego Mistrza Świata – jeden z nich na swojej tabliczce napisał nawet „don’t boo Price he is nice” (nie buczcie na Price’a, on jest miły, przyp.red.) Gerwyn w swoim stylu nic nie robił sobie z nieprzychylności tłumu i wprost rozbił Claytona nie dając mu większych szans. Jonny był w stanie ugrać zaledwie 3 legi! Wyrównany był jedynie początek meczu. Od stanu 3-3 Price wygrał imponujące 8 legów z rzędu i w genialnym stylu zameldował się w ćwierćfinale. Iceman był zabójczo skuteczny na podwójnych – w całym meczu zaledwie 5 razy mylił się przy rzutach na wagę zakończenia lega. Gerwyn przypomniał o swojej mistrzowskiej formie z Alexandra Palace z początku tego roku i dobitnie potwierdził, że przerwa od gry nie wpłynęła w najmniejszym stopniu na jego dyspozycję.

Price w meczu z Claytonem pokazał siłę
Chwilę po Walijczykach przy tarczy pojawili się Dimitri van den Bergh i Dave Chisnall. Obaj panowie nie zawiedli i spotkanie toczone było momentami na galaktycznie wysokim poziomie. Do małej anomalii doszło w pierwszych fragmentach meczu – w pierwszych 9 legach spotkania byliśmy świadkami samych przełamań! W całym spotkaniu darterzy tracili swoje legi aż 14 razy. Górą w tej wojnie nerwów okazał się van den Bergh, który wygrał 11-8. Chisnall dwoił się i troił i był kapitalnie dysponowany na podwójnych, ale nie był w stanie odeprzeć zmasowanego ataku Belga. Dimi tego dnia był fenomenalnie dysponowany i w całym meczu zanotował aż 14 maksów! Trzykrotnie w tym meczu obserwowaliśmy podejścia do 9 darterów – dwukrotnie w wykonaniu Dream Makera i raz autorstwa Chizzy’ego. Dimi największe problemy miał jednak na podwójnych, które trafiał z zaledwie 30% skutecznością. We wtorkowym spotkaniu Dimitri pokazał moc, ale jeśli marzy o obronie mistrzowskiego tytułu to będzie musiał znacznie poprawić swoją efektywność w rzucaniu doubli. Zacięte boje W środę kibice byli świadkami dwóch niezwykle zacięty rywalizacji. Najpierw Jose de Sousa podejmował Michaela Smitha. Portugalczyk był faworytem tej rywalizacji, ale do głosu po raz kolejny doszły problemy ze strefą mentalną The Special One. Od pierwszych legów spotkanie było zacięte – żaden z darterów nie był w stanie odskoczyć na większą przewagę. W kluczowym momencie przełamać udało się Portugalczykowi, który wyskoczył na prowadzenie 7-6. W dalszej części spotkania obaj darterzy kontynuowali dobrą grę – w swoim stylu kolekcjonowali kolejne maksy, ale żaden nie potrafił odebrać rywalowi licznika. Aż do 20 lega, w którym Jose mógł zamknąć całe spotkanie i wygrać 11-9. Wtedy jednak w grze Portugalczyka coś się zacięło, przestał trafiać wysoko punktowane pola i Bully Boy w pełni to wykorzystał, doprowadzając do remisu i pierwszej w tej edycji World Matchplay gry na przewagi. Lepiej rozpoczął ją The Special One, który jakby wybudził się ze snu zimowego - przełamał rywala na 11-10 i chwilę później po raz drugi rzucał na wagę meczu. Więcej zimnej krwi zachował jednak Smith, który wygrał 3 kolejne legi i triumfował w całym spotkaniu 13-11. Portugalczyka po raz kolejny w swojej karierze zawiodły podwójne w decydujących fragmentach. Michael był w stanie wygrzebywać się z wydawało się beznadziejnych sytuacji, a kiedy tylko miał okazję zamknął spotkanie trafieniem w podwójną 10.

Michael Smith podczas Matchplaya znów błyszczy