- DartsPL
Wyścig o 4 miejsce trwa!
Miejsce w play-offach Premier League wywalczyli już sobie Michael van Gerwn i Jonny Clayon. Praktycznie pewny wyjazdu do Berlina jest także James Wade. Wciąż nie wiadomo, kto zajmie ostatnie miejsce gwarantujące grę w półfinałach. Na jedno miejsce, wciąż jest aż czterech chętnych!
Do zakończenia sezonu zasadniczego zostały zaledwie dwa turnieje. Dzisiaj najlepsi darterzy świata zagrają w hali O2 w Londynie, a za tydzień zakończą rozgrywki ligowe w Newcastle. Wciąż nie wyjaśniliśmy jednak najważniejszej zagadki – nie wiemy jaki skład wystąpi w maju w Belinie i powalczy o końcowe zwycięstwo w rozgrywkach. Pewni występu są Jonny Clayton, Michael van Gerwen i James Wade (matematycznie jeszcze nie jest pewny na 100%, ale w praktyce nie ma takiej możliwości, aby wypadł z czołowej czwórki). Kto dołączy do tego tercetu i rzutem na taśmę zapewni sobie bilet do Berlina?
1. Peter Wright
Zaczynamy od zawodnika, który na ten moment znajduje się na bezpiecznej pozycji. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że pozycja Petera Wrighta w play-offach jest formalnością. Szkot bardzo dobrze wystartował w rozgrywkach i od pierwszych kolejek zasiadał w ligowej czołówce. Ba! Snakebite jest jedynym, obok Jonny’ego Claytona zawodnikiem, który jak dotąd, nawet na tydzień, nie wypadł z miejsca dającego awans do półfinałów. Problem w tym, że na ostatniej prostej sytuacja Wrighta nie wygląda tak pewnie. Szkot na przestrzeni sezonu zgubił gdzieś swoją mistrzowską formę z początków 2022 i ostatnimi czasy notuje kolejne słabe występy. Odbiło się to wyraźnie na jego pozycji w Premier League. Na półmetku rozgrywek Snakebite miał na swoim koncie jeden wygrany turniej, 16 punktów i pewne 3 miejsce. W kolejnych 6 wieczorach Wright wygrał zaledwie dwa mecze i wzbogacił się o zaledwie 4 oczka! Martwić mogą nie tylko słabe wyniki, ale przede wszystkim słaba gra Mistrza Świata. Wright popadł w przeciętność i w bezbarwnym stylu przegrywa ostatnimi czasy kolejne mecze. We wspomnianych wcześniej ostatnich 6 turniejach, tylko dwukrotnie udało mu się przekroczyć średnią 100. Peter musi jak najszybciej otrząsnąć się z letargu i powrócić do regularnego punktowania. Niezwykle ważny będzie dla niego dzisiejszy mecz z Wadem. Anglik wraca do gry po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą i jego forma będzie lekką niewiadomą. Presja położona jest jednak na Szkocie – to on musi dzisiaj zagrać dobry mecz i dołożyć na swoje konto bezcenne 2 punkty. W przeciwnym razie, jego kibiców czeka nerwowe obgryzanie paznokci.

Jak to będzie z tym Wrightem? Szkot wejdzie do play-offów, czy wypadnie z nich na ostatniej prostej? Pierwsze odpowiedzi na te pytanie, mogą zapaść już w ten czwartek.
2. Gerwyn Price
Przez wiele tygodni wydawało się, że Gerwyn Price zostanie, na koniec sezonu zasadniczego, jednogłośnie okrzyknięty największym rozczarowaniem rozgrywek. Iceman miał w tegorocznych rozgrywkach jeden fenomenalny moment – genialny turniej w Belfaście, w którym grał jak zaczarowany. Problem w tym, że na przestrzeni pozostałych turniejów Gerwyn wypadał po prostu mizernie i aż 8-krotnie kończył turnieje bez zdobycia ani jednego punktu! Na szczęście dla Walijczyka wyścig po 4 miejsce przeistoczył się w pewnym momencie w wyścig ślimaków – nikt z zainteresowanych nie kwapił się do zdobywania dużej liczby punktów. Dzięki temu, Price pomimo kolejnych rozczarowań, wciąż pozostawał w grze o 4. miejsce. Kluczowy był dla niego poprzedni weekend. Walijczyk sięgnął po swoje drugie w tym sezonie zwycięstwo i zdobył niezwykle ważne 5 punktów. Po tym sukcesie, część z kibiców i ekspertów, upatruje w Walijczyku faworyta do wywalczenia awansu do play-offów. Zastrzyk punktowy sprzed tygodnia pozwolił mu zmniejszyć stratę do Wrighta, do zaledwie dwóch punktów. Dzisiaj w Londynie, w pierwszej rundzie czeka go nie lada wyzwanie – jego rywalem będzie aktualny lider tabeli Jonny Clayton. Trudno przewidywać w jakiej formie będzie były lider światowego rankingu. W obecnym sezonie forma Price jest niezwykle chwiejna. Jeśli Walijczykowi uda się zapunktować w Londynie, to za tydzień zmierzyłby się prawdopodobnie w ćwierćfinale z Wrightem – wtedy wszystko byłoby w jego rękach.
3. Joe Cullen
Patrząc na grę Cullena w debiutanckim sezonie Premier League, jego obecność w gronie zawodników, którzy walczą o miejsca w najlepszej czwórce turnieju, może lekko dziwić. Anglik miał jednak w tym sezonie trochę szczęścia, a w odpowiednich momentach temu szczęściu starał się jak najwydatniej pomagać. Niewątpliwie Rockstar miał w tym sezonie farta do wycofujących się rywali. Aż dwukrotnie Joe premiowany był w pierwszej rundzie walkowerem i otrzymał 4. darmowe punkty. Do tego Cullen dołożył triumf w Rotterdamie i dzięki temu ma na swoim koncie 17. punktów. Początek tego sezonu i genialna postawa w Mastersie musiały rozbudzić nadzieje wszystkich sympatyków Cullena. Z biegiem sezonu Anglik powrócił jednak do odgrywania roli, którą do perfekcji wypracował w poprzednich sezonach. Z Cullenem wszyscy się liczą i go doceniają, ale w najważniejszych momentach turniejów, próżno wypatrywać jego nazwiska w turniejowej drabince. Podobnie sprawy się mają w Premier League. Cullen aż 8-krotnie odpadł z turnieju po pierwszym spotkaniu. Słabo wygląda też poziom gry Anglika – Rockstar może popisać się średnią sezonową wynoszącą 91,85 – to zdecydowanie najsłabszy wynik z całej stawki. Tylko raz w całym sezonie Cullen popisał się meczem na średniej 100. Znacznie częściej przydarzały mu się rywalizacje na średnich poniżej 90. Joe stać na bardzo dużo – jego potencjał jest ogromny i w każdym momencie może on wypalić. Patrząc na dotychczasową dyspozycję Rockstara, trudno jednak przypuszczać, by miał on odegrać kluczową rolę w walce o wyjazd do Berlina.

Joe Cullen swój debiut w Premier League może jak na razie oceniać dwojako. Z jednej strony wciąż pozostaje w grze o awans do play-offów, ale z drugiej sam Cullen sam nie może być zadowolony ze swojej gry. W Londynie Anglik dostanie jedną z ostatnich szans na zaprezentowanie swojej optymalnej formy w Premier League.